>
Kategorie: InternetLongform

Oni wiedzą o Tobie wszystko i to Twoja wina

To my z radością witamy kolejne nowinki technologiczne. To my klikamy magiczny przycisk „Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych” podczas rejestracji. To my dajemy zielone światło temu, co najprawdopodobniej już niedługo będzie codziennością – totalnej inwigilacji w Sieci.

Cyfrowy cień. Mit czy rzeczywistość? / fot. olly, Fotolia

Od uruchomienia pierwszej na świecie witryny internetowej w Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych CERN, minęło przeszło dwadzieścia lat. Dwadzieścia lat, w czasie których zmienił się sposób w jaki postrzegamy świat. A może to właśnie świat ewoluował, zmieniając ludzi? Mnie, Ciebie, nas.

Z sieci na dobre zrezygnują tylko pojedynczy desperaci, bo korzystanie z niej stało się teraz tak samo istotnym aspektem uspołecznienia jak kiedyś umiejętność czytania.

Tak pisze bloger z 403.discordia.pl. I ma rację. Bo przecież nie wyobrażamy sobie życia bez dostępu do sieci Web. Bez codziennego przeglądania aktywności znajomych na najpopularniejszym portalu społecznościowym Facebook, bez czytania najważniejszych wiadomości z Polski i ze świata, dostępnych na setkach stron WWW. YouTube, Gmail, NK, Twitter – nazwy te kojarzysz z życia codziennego, najprawdopodobniej też znają je Twoi znajomi.

Nowe technologie nie takie nowe

Błędnie nazywamy smartfony, tablety czy ultrabooki mianem nowych technologii. Jeszcze kilka lat temu ludzie zachwycali się możliwościami pierwszego iPhone’a, którego nieśmiertelny Steve Jobs prezentował na MacWorld w 2007 roku. Teraz ciężko wypatrzeć w tłumie osobę idącą przez miasto bez inteligentnego telefonu komórkowego dzierżonego w dłoni. Stało się. Nieodwołalnie. Nowe technologie już nie są nowe. Są codziennością. Są dookoła nas. Zapewne kiedy czytasz te słowa, smartfon leży wygodnie w Twojej kieszeni. To normalne, będzie już tak zawsze. Kilka lat temu masy patrzyły z niekrytą zazdrością na właściciela słuchawki z logo nadgryzionego jabłka na obudowie. Spojrzenia przeszywały także szczęśliwych posiadaczy pierwszych urządzeń mobilnych HTC czy Samsunga. Dzisiaj natomiast śmiejemy się z osób, które satysfakcjonują klasyczne telefony komórkowe. No bo jak można nie korzystać z mobilnego „fejsa” i aplikacji Instagram? A jednak – można.

Cyfrowy cień

W książce zatytułowanej „The New Digital Age: Reshaping The Future Of People, Nations And Business” ciekawą teorię wysunęli Eric Schmidt i Jared Cohen z Google Inc. Według nich, w 2033 roku każdy człowiek będzie miał cyfrowy cień. Pod tym pojęciem kryje się oczywiście historia aktywności konkretnej osoby w sieci Web. Nie mam tu na myśli wyłącznie wpisywanych fraz do wyszukiwarki od firmy Google, ale wszystkiego, dosłownie wszystkiego – loginów, wyszukiwań, spisu odwiedzanych stron, haseł. Wytężcie umysł i spróbujcie przypomnieć sobie, na ilu witrynach internetowych uzupełnialiście swój profil. Dużo ich było, prawda? A teraz wyobraźcie sobie władzę, jaką może mieć osoba posiadająca o nas wszystkie informacje. Ktoś rzuci: „Istnieją regulacje prawne, które kategorycznie zabraniają wielkim korporacjom udostępniania pozyskiwanych informacji” – owszem, to prawda. Ale kiedyś, za lat pięć, dziesięć, może dopiero w 2033 roku człowiek całkowicie „utonie” w Sieci. Stanie się pewnego rodzaju własnością branżowych gigantów, takich jak Google, Microsoft, etc. I żadne prawo się temu nie sprzeciwi. Ośmielę się powiedzieć więcej – władza zacznie nadużywać swoich kompetencji, wyciągając w mniej lub bardziej legalny sposób wartościowe dla nich informacje o konkretnym człowieku.

Taka jest brutalna prawda; zmierzamy do niej na własne życzenie. To my z radością witamy kolejne nowinki technologiczne. To my klikamy magiczny przycisk „Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych” podczas rejestracji. To my dajemy zielone światło temu, co najprawdopodobniej już niedługo będzie codziennością – totalnej inwigilacji w Sieci.

SF? Nie, to rzeczywistość

Dzisiejsze filmy science fiction nie odbiegają tak bardzo od tego, co może być naszą codziennością w najbliższym czasie. Tak jak aktualne „nowe technologie”. Kiedyś pieśń przyszłości, teraz norma. Z roku na rok coraz więcej dotychczasowych czynności będzie wykonywanych za pośrednictwem Internetu. Z roku na rok ludzie spędzać będą więcej czasu zarówno przed ekranami smartfonów, jak i tradycyjnych komputerów. Jeszcze nie rozumiecie? Zerknijcie ukradkiem na dzisiejszą młodzież – co drugi korzysta z dobrodziejstw techniki ponad miarę, a w zasadzie każdy nadużywa inteligentnych telefonów komórkowych. To przecież nic złego. A może jednak? Wydaje nam się, iż dzisiejsza wiadomość do znajomego na Facebook’u jest prywatna. Treść jej ma pozostać między Wami, gdyż w rękach niepożądanych osób mogłaby zaszkodzić niejednemu. Dla pewności po przeczytaniu i Ty, i Twój znajomy usuniecie ją bezpowrotnie. No właśnie, czy aby na pewno bezpowrotnie?

Czy nasze wiadomości są bezpieczne? Nie są. / fot. Sergey Nivens, Fotolia.com

Nie próbuję odwracać Was od wszelkiego rodzaju korespondencji elektronicznej. Po prostu pragnę uświadomić Wam, że w zasadzie od pierwszej aktywności w Internecie tworzymy swój własny cyfrowy cień. Cień, który w przyszłości może okazać się dla nas przepustką do lepszego życia. Ale także niedogodnością, o jakiej chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć. Wymazać. Raz na zawsze. Rzecz w tym, że cyfrowy cień nie zniknie nawet w momencie śmierci. Człowiek przestanie stąpać po Ziemi, ale jego czyny, wypowiedzi, aktywności, generalnie całe internetowe „życie” pozostanie. Czy tego chcemy, czy nie.

O krok dalej idzie w swoich rozważaniach autor wpisu „Cyfrowy cień nad światem”, przytaczając ważną myśl duetu Schmidt / Cohen.

…w przyszłości najbardziej pożądanym dobrem będzie sieciowa tożsamość, która może mieć z cyfrowym cieniem dużo/wszystko wspólnego. Pojawią się osoby zajmujące się dbałością o cudzą prywatność i cudzą dobrą reputację.

Nie sposób z tą tezą się nie zgodzić. Kiedy z biegiem czasu świat „padnie ofiarą” jeszcze wyższego zaawansowania technologicznego, wiele codziennych zajęć okaże się nieprzydatnych. Ludzie miast robić coś własnymi rękoma wykorzystywać będą do tego wszechobecną elektronikę. Praca również może nabrać zupełnie nowego znaczenia. Dlaczego ktokolwiek miałby przyjeżdżać codziennie do zakładu, kiedy równie produktywny byłby pracując w domu? Taka kolej rzeczy doprowadzi do powstawania zupełnie nowych osób, których aktywność w Sieci zachwyci potencjalnych pracodawców. Po co dyrektor banku miałby czytać nasze wypowiedzi na forach internetowych pisane w wieku młodzieńczym? Niech lepiej przejrzy nienaganną historię, która go przekona do podpisania umowy na czas nieokreślony. A to, że sieciowa tożsamość stworzona została przez eksperta wyłącznie na zamówienie, to szczegół. Zupełnie nieistotny.

Czy można uciec przed Wielkim Bratem?

W tym momencie należy odpowiedzieć na kluczowe pytanie: „To dobrze czy źle?”. W mojej opinii, z którą naturalnie wszyscy mogą kulturalnie polemizować, każda sprawa ma dwie strony medalu. Nie inaczej jest z cyfrowym cieniem i cyfrową tożsamością. Z jednej strony intryguje mnie jeszcze większe uzależnienie od Sieci, z drugiej ciężko mi pogodzić się z myślą, że człowiek w garniturze piastujący najwyższe stanowisko w państwie będzie mógł poznać mnie całego. Dowiedzieć się o mnie wszystkich rzeczy, całej historii. Faktów, które mogą doprowadzić do ewidentnych konsekwencji.

W takich miejscach mogą być gromadzone informacje o nas / fot. Scanrail, Fotolia.com

To już się dzieje. Zaledwie kilkanaście dni temu w sieci zawrzało po informacjach ujawnionych przez niejakiego Edwarda Snowdena, byłego członka agencji CIA, która przygotowała program PRISM. Zgodnie z projektem, największe amerykańskie korporacje (Microsoft, Apple, itd.) miały przekazywać Narodowej Agencji Bezpieczeństwa (NSA) informacje o użytkownikach korzystających z usług tychże firm. Mowa tu o naszych zdjęciach, filmach publikowanych w serwisie YouTube, poczcie e-mail, pobieranych i uploadowanych plikach i tak dalej, i tak dalej. Co najbardziej zaskakujące, inwigilacja ta dotyczy także nas, mieszkańców Europy oraz ludzi z innych zakątków świata – nie tylko mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Co zmieniła ta informacja? Absolutnie nic. Człowiek decydujący się na ujawnienie szczegółów dotyczących projektu PRISM w zasadzie sam skazał się na więzienie, ponieważ prędzej czy później zostanie pojmany. Przedstawią mu zarzuty i wyląduje w więzieniu do końca życia. A NSA swojej działalności nie zaprzestanie, nawet pomimo głośnego sprzeciwu Komisji Europejskiej i władz poszczególnych państw wspólnoty.

Wyżej wymienione przeze mnie argumenty zdają się sugerować to, co większość z nas już pewnie zauważyła – cyfrowy cień istnieje. Już teraz widzimy, jak czyny w Sieci mają konsekwencje w życiu codziennym. Jak z miesiąca na miesiąc postępuje inwigilacja. Cyfrowy cień jest nad każdy użytkownikiem Internetu. Bez wyjątku. Każda nasza aktywność jest dokładnie zapisywana i archiwizowana. A kiedyś będzie jeszcze gorzej, ponieważ przeciętny człowiek nie ma w tej kwestii nic do powiedzenia.

Bo oni wiedzą o Tobie wszystko i to Twoja wina.
 
 
W tekście wykorzystano między innymi informacje opublikowane w książce „The New Digital Age: Reshaping The Future Of People, Nations And Business” oraz na blogu 403.discordia.pl.

Zainteresował Cię artykuł? Zobacz też inne maniaKalne felietony.
 
 
 

O autorze
Dawid Muniak
 

Prawdziwy maniaK nowych technologii. Zaczarowany sprzętem Apple; stroni od urządzeń innych producentów. Kocha biegać i grać w piłkę nożną. Czas wolny poświęca prawdziwemu hobby – pisaniu. Dla Was.

 

Chcesz podzielić się z nami swoimi przemyśleniami? Pisz na redakcja@techmaniak.pl. Być może i Twój wpis znajdzie się wśród maniaKalnych felietonów.

 

Dawid Muniak

Komentarze

  • Wow, co za odkrycie. Faktycznie na miarę naszych czasów. A sam tytuł sugeruje że mamy do czynienia z obcymi (tak, kosmitami): "Oni wiedzą o tobie wszystko..." Powinno się nazywać "z arciwum x" albo "nie do wiary" ;-) Dziwię się ludziom, że korzystając z internetu nie są świadomi konsekwencji...

  • Cz.1
    Ja popełniłem błąd ileś lat temu zakładając tam BANK INFORMACJI DLA WSZELAKICH INSTYTUCJI, znaczy się konto, szybko mi się znudziło. Od 2 lat nie było mnie tam. Nigdy nie było mnie F*ckbuku i innych googlach+, czy MySzpiegach, yyy MySpace. Mam tylko 1 pocztę. Rzadko z niej korzystam. Nigdy nie kupiłem nic na Allegro, a o sprawach prywatnych rozmawiam tylko w 4 oczy. SMSami i dzwoniąc umawiam się i dopiero gadam w czasie spotkania, o tym, co chce, nie wcześniej. Czasem jakąś krótką nowinkę typu "Neymar w Barcie!"" ogłoszę" zaufanym kuplom(4) i tyle. Nie raz słyszałem, że nie ma "Fejsa" i nie istnieję,nie raz mi mówiono zapuść włosy i zgól ten koper synu. Ja jednak jestem nieugięty. Jestem SOBĄ i NIE ISTNIEJĘ(NIE MAM FEJSA), ale jestem z tego dumny. W sieci udzielam się od 2 lat, ale już miałem kilka przestoi(YEAH!), nie komentuję bez potrzeby wyrażenia swojego zdania.
    Cz.2.
    Zauważyłem coś niepokojącego. Dziś jak ktoś coś do mnie powie, to fon od razu idzie do kieszeni, a ja od razu wzrok wlepiam w tą osobę, jestem chyba wyjątkowy. Dlaczego? Fejsbukowicze, oni ciągle siedzą na fejsie, czy innych fotoblogach. Do nich możesz mówić co chcesz. I tak usłyszysz tylko yhm, no ,tak itp. . Rozmowy z nimi nie da się nawiązać, nawet wzroku na SEKUNDĘ od ekranu nie oderwą, bo może kolejny(bez obrazy na słownictwo, ale inaczej się nie da)Zje*any Zbyszek, czy jak temu czemuś czelność jest się nazywać, dodał kolejny bardzo kreatywny filmik(kreatywny, czytaj pokazują jego "nie duże" braki w inteligencji). Mnie faile już przestają śmieszyć, gdy ktoś je pokazuje, na prawdę! Co do rozmów. Nie zdziwię się jeśli za nawet 15 miesięcy(jak nie szybciej)dzisiejsza forma rodzinnych rozmów przy stole po niedzielnym obiadku będzie wyśmiewana, zalewana obelgami, starożytna i po prostu zapomniana. Każdy będzie czatował z każdym na laptopie/smartfonie/tablecie siedząc na fejsie, który wtedy zastąpi już internet, będzie punktem startu do innych miejsc. Czy ktoś zdaje sobie sprawę, jak inteligentne były formy życia od Neandertalczyków wstecz? Jaki nasz gatunek jest głupi i ułomny. Nie chodzi mi tu o odkrycia naukowe dotyczące wielu rzeczy, ale elektryczność. Gdyby skończyło się na lodówkach, telewizorach i żarówkach, to dobrze, ale dziś zapędziliśmy się już zdecydowanie za daleko z integracją z elektroniką i jej wpływem na nasze życie. Jak fajnie być zacofanym. Cieszę się, że ostatni raz na smartfonie robiłem coś innego niż przeglądanie nowości w internecie na kilku stronach/smsy/dzwonienie ponad 2 mieisące temu. Cofam się o ponad dekadę względem chyba wielu z was i JESTEM Z TEGO DUMNY. Chcę być Neandertalczykiem. Jaki on był inteligenty...
    Mogę być też Homo Sapiens(występował do 20-30 lat temu). Ale HOMO INTERRETE(istnieje od 20-30 lat, gdy internet się zaczął popularyzować) nie będę!
    P.S.
    Zauważcie też, że unikam mówienia słów po angielsku, BO JESTEM POLAKIEM I MÓWIĘ W OJCZYSTYM MYM JĘZYKU NARODOWYM I TUSK NIE MA NIC DO TEGO. Według moich obserwacji wielu bowiem jest już półanglikami, przynajmniej tak wynika z tego, co mówią, jak mówią, często już w całości po angielsku. "Polacy".... :(

    • *tam(NK)
      Co do CZ.1
      Ubieram się sam, tak jak chce, nie tak jak nakazuje moda. Dziś wszyscy "są sobą", a mimo to, czego nie przyznają, ubierają się tak samo, w to samo, w tym samym miejscu. Chodzi o za dużą koszulkę, spodenki zazwyczaj w kwiatki/kratkę, bądź rurki(wąskie oczywiście) i buty skejtowe. Miałem takie, ale są nie wygodne. Chodzę często w koszulce w MOIM ROZMIARZE, spodenki zwykłe BEZ KWIATKÓW i butach coś w stylu jak do biegania. Nigdy nie założyłem czapki z płaskim daszkiem. Pfu! Inne czapki(zimowe) zakładam jak mówi nazwa wychodząc na dwór w zimę. Wtedy tylko używam też szalika, a nie w środku wiosny przy +20*C. Czy jestem dinozaurem?
      Czekam na waszą odpowiedź. Ciekawe ilu użyje słowa Gimbaza. Ja tu, na tym portalu użyłem go raz i żałuję... :(

  • Bardzo fajny artykuł ale nie przewiduje, że nie każdy jest taki głupi jak "większość" i zachowuje pewną ostrożność oraz zdrowy rozsądek w sieci. Dla mnie ta cała inwigilacja to śmiech na sali bo trzymam się trzech podstawowych zasad:
    1. Nie podaję prawdziwych danych osobowych gdzie popadnie. Właściwie to nigdzie ich nie podaję oprócz banku i allegro (bo tam nie ma wyjścia, musisz).
    2. Nie zakładam kont na każdym kolejnym portalu społecznościowym jak te wszystkie lemingi a już za szczyt zidiocenia uważam umieszczanie w powszechnie dostępnych miejscach prywatnych zdjęć, danych wskazujących na stan posiadania czy dane teleadresowe (telefon na kartę trzymam specjalnie dla potrzeb np. kurierów, sklepów)
    3. Nie podaję ważnych danych osobistych ludziom poznanym w sieci, na forach i tym podobnych. Nie wiem co trzeba mieć w głowie za sieczkę, by takie rzeczy robić. Nawet imienia psa nie warto podawać prawdziwego jeśli stanowi podstawę haseł do różnych kont.

    Internet to nie jest wcale niebezpieczne miejsce - to ludzie są sami dla siebie niebezpieczni. Na lekcjach informatyki w szkole, powinni tego uczyć zamiast jakichś pierdół.

  • Z żydowskiego i szpiegowskiego pejs-zbuka nie korzystam, konta na tym parchatym portaliku nie mam i nie zamierzam mieć, na innych portalach społecznościowych też nie mam, zdjęć nie przesyłam nigdzie i nikomu (to są moje prywatne zdjęcia i goowno do nich innym), z Gmaila korzystam, ale pod fałszywymi danymi, a do konta Google nie jestem zalogowany, historię przeglądania w Google mam wyłączoną, smartfona nie posiadam i na razie nie mam zamiaru takowego sprzętu mieć, (mam telefon z wymienną baterią i na kartę), nie podaję swoich danych na innych portalach (jeżeli potrzebują danych w postaci adresu, daty urodzin, miejsca zamieszkania, etc., to rezygnuję i się nie rejestruję).
    Wystarczy, że mają moje dane takie szpiegowskie instytucje, jak Urząd Skarbowy, Służba Zdrowia, czy Bank...
    Niewiele mam do ukrycia, gdyż jestem nikim ważnym, ale i nie mam zamiaru lansować się na siłę. Po prostu - nie jestem zwykłym lemingiem, czy (po)matołem, który dzieli się swoją prywatnością z żydowskim pejszbukiem, czy innym goownem społecznościowym...
    O sprawach dla mnie ważnych i bardzo osobistych dzielę się tylko z najbliższymi, nie przez telefon, tylko w domu i w cztery oczy. Co może o mnie wiedzieć "Wielki Brat" mający IP mojego komputera - niewiele :-)

  • Przestałem mieć obsesję o szpiegowaniu jak mam legalne programy i system MS oraz czyste sumienie :)
    Niech się piraciarze martwią , oni zawsze mają najwięcej za uszami to protestują :D

  • WOW natychmiast idę usunąć Facebooka, Youtuba,I wszystko inne, następnie niszczę komputer i wyrzucam telefon niech mnie pocałują w czółko !

  • Bardzo dobry artykuł!!! Świetny, ciekawy i są wyrażone opinie ;3 no a autor- ładny :*