>

Coraz więcej klientów decyduje się na zakup laptopa używanego, bo to przede wszystkim dużo tańsza dla wielu z nich. Laptop używany zazwyczaj nie ma pełnej gwarancji, co jest zrozumiałe z tytułu jego eksploatacji. Nieco inaczej jest z tzw. komputerami recertyfikowanymi, czyli odświeżonymi i przygotowanymi do ponownego użytku urządzeniami uszkodzonymi, które zyskują „drugie życie”. Czy taka opcja jest opłacalna? Co ryzykuje użytkownik decydując się na taki krok, a co zyskuje?

fot. .shock, Fotolia.com

W Stanach Zjednoczonych sprzęty typu refurbished (laptopy, tablety, smartfony) cieszą się ogromną popularnością. Popularne amerykańskie sklepy internetowe typu Best Buy czy Amazon mają specjalnie wydzielone sekcje dla tego typu sprzętów i co miesiąc sprzedają ich dziesiątki, a nawet setki. Handel laptopami recertyfikowanymi kwitnie, choć w Europie wciąż jest pozytywnie odbierany. Z jednej strony nie ma co się dziwić, skoro w naszym kraju nawet największe sieci zajmujące się dystrybucją elektroniki, często stosują nie do końca uczciwe praktyki, w celu sprzedania „zużytego” produktu. Przyznaje to nasz anonimowy (w wiadomych względów) rozmówca, który pracował w kilku największych sieciach sprzedających elektronikę w Polsce.

Klienci myślą, że gdy przychodzą do wielkiej, znanej sieci zajmującej się sprzedażą komputerów czy jakiejkolwiek innej elektroniki, zawsze dostaną produkt w pełni funkcjonalny i bez wad. To błąd. W naszym kraju segment laptopów poserwisowych jest traktowany po macoszemu, tak by jak najwięcej zarobić, a klient uległ złudzeniu, że dostał produkt z najwyższej półki.

Poserwisowo, czyli jak?

fot. blackonix1, Fotolia.com

Produkt z dopiskiem „recertyfikowany” oznacza oryginalny produkt, który został przetestowany i sprawdzony, aby działać prawidłowo, a więc jest wolny od wad. Produkt taki może być produktem nieużywanym, wycofanym z powszechnego obiegu ze względu na niedopasowanie do standardów obowiązujących w firmie. Może być również produktem zwróconym przez klienta i zasadniczo „nowym”, ale ze względów prawnych – niemożliwym do wpuszczenia do ponownego obiegu. I wreszcie, produkt recertyfikowany może być produktem zwróconym w ramach gwarancji i sprzedawanym ponownie przez producenta po usunięciu wad. Opakowanie takiego urządzenia zazwyczaj nosi ślady użytkowania.

Klient zawsze ma jakieś okno czasowe na oddanie produktu, bez podania przyczyny takiego zwrotu. Wiele laptopów recertyfikowanych pochodzi właśnie z takiego obiegu. To według mnie jedna z najlepszych okazji na zakup sprzętu, który nie jest używany, ale de facto nie jest „nowy”. Kupno takiej maszyny jest o wiele bezpieczniejsze od kupna sprzętu używanego, bo taki produkt jest odświeżany i sprawdzany przez sprzedawcę przed wpuszczeniem w ponowny obieg. Problem z urządzeniami recertyfikowanymi jest taki, że konsumenci nie mają żadnego wglądu w informacje, które z nich są produktami zwróconymi na zasadzie 2-tygodniowego prawa handlu, a które mają wymieniane przez serwis części.

I to jest właśnie największe zagrożenie płynące z kupna laptopa recertyfkowanego. Sprzedawca nie udostępnia klientowi informacji, który produkt jest „nowym, ale lekko używanym”, a który „wyeksploatowanym, uszkodzonym”. Nie zawsze cena jest tu odpowiednim wyznacznikiem. Różne sieci stosują bowiem różne metody, by przyciągnąć klientów. Czasami może zdarzyć się tak, że za cenę 70 % wartości nowego produktu dostaniemy lekko sfatygowaną używkę, a czasami za podobne pieniądze sprzedawca będzie chciał wcisnąć ponad rocznego „grata”. Wszystko zależy od sprzedawcy.

Kiedy zaczynałem pracę w branży, miałem okazję być serwisantem w mniejszej, ale dobrze znanej w naszym kraju sieci handlowej. Mieliśmy polecenie, by 60 % ze zwracanych sprzętów było autentycznie recertyfikowane – dawaliśmy na nie dodatkową gwarancje, itp. – z pozostałe 40 % było produktami ‘z odzysku’ jak my to określaliśmy. Czasami nawet gdy nie było takiej potrzeby, wymienialiśmy w komputerach podzespoły z przyczyn ‘technicznych’ i montowaliśmy słabsze zamienniki. Rzecz zazwyczaj dotyczyła drobiazgów, tak by klient nie miał poczucia, że został oszukany. Gdy nie było takiej potrzeby, nie wymienialiśmy procesora, ale podmiana pamięci RAM z 8 na 4 GB czy dyski twardego 7200 RPM na 5400 RPM była na porządku dziennym. Zazwyczaj nikt nie narzekał – zwroty takich sprzętów były przypadkami jednostkowymi.

Produkt recertyfikowany prawie zawsze ma skrócony okres gwarancji. Czasami jest to nie 24, a 18 miesięcy, a czasami tylko 12 czy 6. Po pozostałym okresie gwarancji wystawianym przez sprzedawcę można zorientować się jak bardzo sfatygowany jest dany sprzęt. Ze względu na towarzyszące temu poważne konsekwencje prawne, nikt nie odważy się sprzedaży prawie nowego produktu ze znacznie krótszą gwarancją, niż jest w rzeczywistości albo odwrotnie. Wszystko i tak jest zgłoszone w systemie, a sprzedawca ma obowiązek handlować produktami z ich realnym okresem gwarancji.

Brudna gra

fot. Daniel Schweinert, Fotolia.com

Pod koniec ubiegłego roku – przed gorącym okresem bożonarodzeniowym – w kilku sklepach MediaMarkt i Saturn w całej Polsce pojawiły się laptopy znanych producentów (głównie Acer, Toshiba i Asus) w nieznanych do tej pory konfiguracjach i zapakowane w nieoryginalne pudełka (szare kartony). Pojawiła się sugestia, że są to laptopy odnawialne, recertyfikowane. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że komputery te były sprzedawane jak nowe urządzenia. Niektóre urządzenia nosiły wyraźne ślady użytkowania, niemożliwe do uzyskania w ramach ekspozycji.

W całej tej sytuacji bardzo zastanawiający był fakt, że komputery były opatrzone pełną, 2-letnią gwarancją, podczas gdy na sprzęt recertyfikowany standardowym pułapem gwarancyjnym jest 12 miesięcy. W przypadku gdy konsument kupuje laptopa z zapewnioną przez sprzedawcę 24-miesięczną gwarancją, podczas gdy „realny” okres gwarancji wynosi połowę mniej, kupujący może mieć poważne problemy z serwisowaniem go w autoryzowanym punkcie po roku czasu. Jeszcze inną sprawą są gwarancje zapewniane przez sprzedawcę w konkretnej sieci. Zarówno Saturn, jak i MediaMarkt mają specjalne pakiety gwarancyjne po wykupieniu których sprzęt zostaje objęty dodatkową opieką serwisową, ale tylko w sieci, w której go zakupiliśmy. Oznacza to, że w przypadku uszkodzenia laptopa np. firmy Asus, serwisować będziemy musieli go w MediaMarkt, a nie bezpośrednio u producenta.

Najbardziej nieczystą zagrywką ze strony dużych sieci elektronicznych jest nieinformowanie klienta o tym, produkt jakiej kategorii zakupuje. Zdarzyło się tak również w sieci, w której pracuję obecnie. Bywało tak, że na ekspozycję sklepu wystawiliśmy komputery odnowione, ze zwiększoną ilością pamięci operacyjnej, które de facto nie są produktami nowymi. Udzielaliśmy na nie gwarancji wewnętrznej, o czym wielu klientów dowiadywało się dopiero w momencie usterki. W praktyce oznaczało to, że oczywiście naprawimy dany sprzęt, gdy zajdzie taka potrzeba, ale nie w ramach oficjalnej gwarancji producenta, bo ta często jest wygasła już w momencie sprzedaży laptopa.

Pożar, który rozpętał się wokół MediaMarkt i Saturn w grudniu 2013 r. został szybko ugaszony przez przedstawicieli sieci, którzy twierdzą, że z ich strony wszystko jest w porządku, a wszystkie sprzedawane komputery są oryginalne i nieużywane.

Sprzedajemy nowy sprzęt. Posiadamy w ofercie niewielką ilość notebooków, które kupiliśmy od dystrybutora NTT w zastępczych, szarych kartonach. Jest to jednak opakowanie zgodne z wymaganiami prawa polskiego oraz UE. Informujemy o tym naszych klientów, a sama cena takiego urządzenia jest trochę niższa. Wszystkie takie notebooki są objęte pełną, 24-miesięczną gwarancją, którą świadczy dystrybutor produktów

– napisała Wioletta Batów, rzecznik prasowy Media Saturn Holding Polska w odpowiedzi na zarzuty wystosowane przez „Komputer Świat”.

W większości przypadków nie ma powodów, by nie wierzyć wyjaśnienia przedstawicieli MediaMarkt. Z drugiej strony, wypowiedzi naszego informatora wskazują, że podobne procedery faktycznie miały miejsce w niektórych sieciach handlowych. Nie udzielił nam on jednak informacji czy dalej jest to na porządku dziennym oraz która z sieci jest najbardziej fair w stosunku do swoich klientów.

Ten świat jest brutalny. Tu nic nie jest albo czarne, albo białe. Niezależnie od tego, co słyszycie, wszystkim sprzedawcom zależy, by zarobić jak najwięcej. Jeżeli można dokonać tego z wykorzystaniem drobnych, nie do końca uczciwych operacji, prawdopodobnie mało kto z nich nie skorzysta. Przy zakupie komputera mobilnego – zresztą jak ze wszystkim innym – powinniśmy mieć oczy dookoła głowy. Jeżeli jakaś cena wydaje nam się podejrzanie niska warto zapytać o nią sprzedawcę, dokładnie sprawdzić stan sprzętu i zapoznać się z warunkami udzielanej na niego gwarancji. Czasami może bowiem okazać się, że trafiliśmy na prawdziwy hit cenowy i opłaca się brać go bez zastanowienia. Chociaż przecież nie ma w życiu nic za darmo…

fot. cocsi, Fotolia.com

Redaktor techManiaK

Komentarze

  • Sklep morele.net sprzedaje używane czyli "refubrished" laptopy jako nowe. Sam dostałem takiego ASUSA. Serdecznie nie polecam.

  • pracowalem w media w markach do 2011r w serwisie, z czyms podobnym sie nie spotkalem, za to nagminne jest ze sprzet ktory wraca od klienta na tzw wymiane to przywraca sie system i sprzedaje jako nowke.
    mysle ze to jest ciagle praktykowane.
    wkoncu wystarczy pomyslec, co zrobic ze sprzetem ktory jest wymieniany przez klienta????
    kazdy klient chce miec na max uprawnien ale nie brac udzialu w kosztach.

  • Witam,

    Czy jest możliwość kupienia w PL laptopa 17' z dotykowym ekranem który nie pochodzi z refarbu ze stanów? W sprzedaży są pozycje takie jak Dell 7737 czy Toshiba S75T, Hp envy ale są to "recertyfikowane" z USA. Próbuje znaleźć fabrycznie nowy model ale takiego chyba brak w PL... czy są dostępne laptopy 17' z dotykiem nowe?

    Pozdrawiam