>

Apple idzie na zakupy, czyli co można kupić za oszczędności Tima Cooka

14 miliardów dolarów to kwota astronomiczna. W wielu krajach, roczny PKB wynosi mniej. Firma Apple takie pieniądze wydaje w niecałe 2 tygodnie. Kiedy na początku lutego świat obiegła informacja o masowym skupie własnych akcji przez giganta z Cupertino, zastanawiano się, czemu taki ruch ma służyć. Przecież taką sumę pieniędzy można było spożytkować znacznie lepiej…

Tuż po ujawnieniu wyników sprzedaży za pierwszy kwartał bieżącego roku, kurs akcji firmy Apple spadł o 8 %. Reakcja giganta z Cupertino musiała być natychmiastowa. Zamiast pokazać naprawdę innowacyjny sprzęt – od dawna oczekiwany telewizor lub smartwatch – postanowiono na działania agresywne i oportunistyczne. Za 14 mld $ zarządzany przez Tima Cooka koncern postanowił kupić trochę akcji. Własnych akcji. Skup ponad 3% własnych akcji miał być wyraźnym sygnałem dla inwestorów, że 160 mld $, które posiada firma, wcale nie leży odłogiem na nieoprocentowanym rachunku bankowym. W przeszłości spółka dokonywała przejęć małych spółek, startupów i ciekawych projektów, teraz jednak osiadła na laurach, chociaż pieniądze czekają na właściwy koncept, na który Apple wydać może nawet 10-cyfrową kwotę.

fot. photocrew, Fotolia.com

Tim Cook wyjaśnił, że skup własnych akcji miał działać w interesie długoterminowych akcjonariuszy, a nie inwestorów wiążących się z Apple na chwilę i cwanych maklerów. Była to wyraźna reakcja na 8-procentowy spadek cen akcji firmy Tima Cooka, który jednak nie wziął się z kosmosu. Był on najprawdopodobniej konsekwencją ogromnej opieszałości koncernu z logo nadgryzionego jabłka, który już przez długi czas nie zaprezentował urządzenia naprawdę innowacyjnego, nowej klasy produktu. Złośliwi zaczęli nawet dogryzać, że bez Steve Jobsa, Apple po prostu tego nie potrafi.

Odważny ruch tym razem przyniósł oczekiwane rezultaty – podwyższył kwotę akcji skupionych przez Apple w ciągu ostatniego roku do 40 mld $. Docelowo skupione akcje mają być warte co 20 mld $ więcej. Co jeżeli podobne sytuacje będą zdarzały się w przyszłości? Jeżeli telewizor i zegarek z logo nadgryzionego jabłka, to tylko mrzonki, giełda będzie reagowała w podobny sposób. Czy jest sposób, by temu zaradzić? Wydaje się, że tak.

Wystarczy spojrzeć na konkurencję – Google wydał niedawno 3,2 mld $ na zakup Nest Labs, firmę odpowiedzialną za produkcję termostatów i wykrywaczy dymu. Produkty Nest są bardzo zaawansowane, bowiem uczą się zachowań użytkowników i w mniemaniu firmy z Mountain View mogą zostać w przyszłości wykorzystane do budowy sztucznego mózgu. Podobnych ruchów wiele osób oczekuje od Apple. Wokół jest przecież tak wiele interesujących firm, ambitnych startupów i niezrealizowanych projektów, że wystarczy zabrać książeczkę czekową i zaszaleć. Za 160 mld $, gigant z Cupertino mógłby kupić wiele firm z rankingu Fortune 500, listy największych amerykańskich marek sklasyfikowanych według przychodów. Kogo na przykład? Sprawdźcie w poniższym zestawieniu.

Tesla

fot. teslamotors.com

Apple już od dłuższego czasu ma chrapkę na firmę Tesla Motors. Całkiem niedawno Internet wybuchnął plotkami odnośnie tajnego spotkania Tima Cooka i Elona Muska, dyrektorów generalnych obu firm. Zaczęto spekulować – po co taka maskarada? Musi być jakieś drugie dno! Jedna z najczęściej przewijających się teorii sugerowała, że Apple planuje nabycie prężnie rozwijającego się producenta samochodów ekologicznych. Nie ma chyba obecnie drugiej firmy, która tak znacząco pchnęłaby do przodu rozwój jednej branży, co należący do Muska koncern. Gdyby Tesla Motors stała się częścią Apple, droga do stworzenia napędzanego alternatywnie, naszpikowanego najnowszymi technologiami samochodu, byłaby otwarta. A hipotetyczny „iCar” byłby czymś, co zachwyciłoby świat i zwróciło gigantowi z Cupertino miano „innowacyjnej marki”. Z drugiej strony jednak cała transakcja byłaby nieopłacalna dla Tesli, której notowania ciągle rosną, a każda wzmianka w mediach budzi wielkie zainteresowanie. Elon Musk jest nawet porównywany do komiksowego Tony’ego Starka, słynnego Iron Mana. Gdyby Tim Cook był jednak nieugięty, musiałby na ten moment wyłożyć na Teslę 23 mld $.

Square

fot. squareup.com

Apple wierzy, że transakcje bezgotówkowe to przyszłość ekonomii. Coraz częściej w sklepach płacimy przy użyciu PayPassa, co jest wygodne i bezpieczne – nasza karta nie trafia w niepowołane ręce ekspedientki, przez co minimalizujemy ryzyko sfałszowania danych. Często to smartfony z modułem NFC zastępują portfel – technologia PayPass w telefonach rozwija się coraz prężniej i kolejne generacje słuchawek na pewno będą w nią wyposażone. Ale ciągle ulepszane są również terminale płatnicze, by ograniczyć i miejsce zajmowane przez nie w sklepie/lokalu usługowym, i przyspieszyć sam proces autoryzacji. Może się to udać dzięki Square, firmie założonej przez Jacka Dorseya – współwłaściciela Twittera. Zasada działania wynalazku Square jest bardzo prosta – drobny czytnik podłączamy do iPhone’a, iPada lub gadżetu z Androidem, uruchamiamy specjalną aplikację i możemy przyjmować płatności kartą. Nic nie trzeba rejestrować czy podpisywać. Square pobiera 2,75% każdej transakcji, co nie jest kwotą wygórowaną. Z miniterminala Square korzysta już m.in. amerykański Starbucks, który zainwestował w ten projekt 25 mln $. Jeszcze więcej powinna wyłożyć firma Tima Cooka, bo Square wydaje się być przysłowiową kurą znoszącą złote jajka.

Jawbone

fot. uncrate.com

Spośród wszystkich wymienianych w tym zestawieniu, Jawbone jest chyba najbliżej przejęcia przez Apple. Producent popularnych i wysoko ocenianych bransoletek monitorujących cykle snu, ruchu i odżywiania, nawet już sprzedaje swoje gadżety w oficjalnym sklepie internetowym Apple. Biorąc pod uwagę plany wypuszczenia na rynek własnego urządzenia naręcznego, nikt nie powiedział, że nie będzie nim zmodyfikowana lub ulepszona opaska UP. W pełni wpisuje się ona w zamiłowanie Apple do produktów minimalistycznych, wręcz ascetycznych. Jeżeli moda na urządzenia/aplikacje/usługi fitness nie jest chwilowa, to prędzej czy później, każdy będzie chciał mieć w swoim zespole tak doświadczonego gracza, jak Jawbone.

Dropbox

fot. dropbox.com

Dropbox to kolejny łakomy kąsek dla wszystkich gigantów ze świata technologicznego. Założyciel i prezes Dropboxa – Drew Houston – zdradził, że jakiś czas temu firma Apple usilnie starała się zakupić założoną przez niego usługę. Bardzo nalegał na to Steve Jobs, ale Houston nie był zainteresowany transakcją. Po nieudanych „zalotach” charyzmatyczny lider Apple wyjawił, że skoro nie może kupić Dropboxa, stworzy konkurencyjny produkt, który doprowadzi do śmierci usługi. I tak powstał iCloud, który jest niezwykle popularny wśród użytkowników sprzętów z logo nadgryzionego jabłka, ale nie zagraża w większym stopniu Dropboxowi. Firma Houstona jest dzisiaj warta ponad 10 mld $ i buduje swój kampus w centrum San Francisco. Gdyby Timowi Cookowi udało się to, czego nie dokonał jego mentor – kupno Dropboxa – niewątpliwie powstałby najpotężniejszy wirtualny dysk na świecie.

SpaceX

fot. wikimedia.org

SpaceX to amerykańskie przedsiębiorstwo przemysłu kosmicznego, założone w 2002 r. Jego celem jest budowa silników rakietowych, rakiet nośnych i statków kosmicznych – również załogowych. Kluczem do sukcesu SpaceX ma być zmniejszenie kosztów wynoszenia ładunku na orbitę, co próbuje się osiągnąć poprzez budowę tanich rakiet orbitalnych Falcon.

Nie jest jasne, co Tim Cook chciałby robić w kosmosie, ale widać, że wszelkie projekty Elona Muska budzą ogromne zainteresowanie giganta z Cupertino. Kosmiczna turystyka to jeden z tych rejonów, w które Google jeszcze nie zawitało, co – w kontekście rywalizacji z firmą z Mountain View – może stanowić o przewadze Apple. Trudno jednak wyobrazić sobie Jonathana Ive’a projektującego rakietę, tym bardziej wynoszone na orbitę okołoziemską (a może i dalej) statki z logo nadgryzionego jabłka na kadłubie. Potencjalne nagłówki w mediach pokroju „Apple leci na Marsa” niewątpliwie byłyby hitem.

FedEx

fot. wikimedia.org

FedEx – skrót od Federal Express – to amerykańskie przedsiębiorstwo zajmujące się logistyką i przewozem przesyłek. FedEx ma zasięg ogólnoświatowy, filie tej firmy znajdują się w 211 krajach. Założona w 1971 r. spółka jest notowana na Nowojorskiej Giełdzie Papierów Wartościowych (NYSE). Gdyby Tim Cook zdecydował się na zakup ten firmy, musiałby wydać sporo gotówki, bo jej wartość szacuje się na ponad 40 mld $. 1/4 z dostępnej dla Apple na zakupy kwoty nie poszłaby jednak na marne. Mają w swoich szeregach własną firmę kurierską, gigant z Cupertino mógłby zacząć pojawiać się w krajach, które słowa takie jak „Apple”, „iPhone” czy „MacBook” utożsamiają z tytułami filmów science fiction. Uprościłoby to komunikację z klientami, no i dorzuciło do posiadanych przez Apple aktywów pokaźną flotę samolotów.

GoPro

Smartfony są powszechnie wykorzystywane do udostępniania zdjęć czy materiałów wideo. Coraz więcej osób to właśnie telefonów komórkowych używa jako głównych instrumentów do rejestracji otaczającej rzeczywistości. iPhone 5S robi jedne z lepszych zdjęć wśród smartfonowej konkurencji, ale gigantowi z Cupertino to nie wystarcza. Wykupienie GoPro otworzyłoby Apple wiele nowych furtek. Firma Tima Cooka mogłaby być z użytkownikami nie tylko podczas codziennych czynności (iPad, iPhone, MacBook), ale i w sytuacjach ekstremalnych – podczas skoku spadochronowego, surfowania czy jeździe na rowerze. Wszystkie te aktywności można obecnie rejestrować przy użyciu kamer GoPro. Przejęcie GoPro przez Apple niewątpliwie skończyłoby się jeszcze lepszymi aparatami w iGadżetach. Gdyby Tim Cook był zainteresowany taką inwestycją, musiałby wyłożyć ok. 2,5 mld $.

A może… Luksemburg?

Luksemburg to nie żadna firma, a państwo, zgadza się. To jednak europejskie centrum finansowe, z PKB na poziomie 57 mld $ (w 2012 roku). Gdyby firma Apple w jakiś magiczny sposób pozyskała Luksemburg na własność, stałaby się jedną z najpotężniejszych organizacji na świecie (o ile jeszcze nie jest). W Luksemburgu jest mnóstwo klimatycznych zamków, a w jednym z nich można by urządzić kwaterę generalną Apple. I po co budować ultranowoczesny kampus w Cupertino?

Powyższy przykład należy traktować z przymrużeniem oka, ale dobrze uwypukla on potęgę firmy Apple. Skoro jedno z najlepiej prosperujących państw świata ma PKB niema trzy razy mniejszy niż posiadane przez Apple oszczędności. Pozycja nadgryzionego jabłka w segmencie technologicznym jeszcze przez długi czas nie ulegnie zmianie.

 

Przy okazji, serwis Apple już w stolicy – Flix w Warszawie

 

 

Marcepan

Komentarze

  • Mogliby kupić jakiś bank, stworzyć jakąś kosmiczną lokatę i zarabiać sami według własnych zasad :)

  • iCar to brzmi dumnie :). Ale tak na serio to mieć tyle kasy i nie inwestować w nowe technologie to zbrodnia. Ale pewnie apple woli ssać na kulcie jabłka niż robić coś nowego. Ja zawsze podziwiam tych co patrzą dalej niż do swego portfela. A tesla to fajny samochodzik :) Ja jak bym miał trochę dolarów do wydania to zainwestował bym w nowe technologie produkcji energii, bo tej jak wiadomo zaczyna nam brakować. Za kilka lat każdy kilowat energii będzie cenniejszy niż złoto.