>
Kategorie: LongformMicrosoft

Microsoft | Są pieniądze, trzeba iść do przodu

Kilka miesięcy temu stery Microsoftu trafiły w ręce nowego CEO, dopiero trzeciego w historii firmy. Satya Nadella, bo to o nim mowa, nie był niespodzianką – jego nazwisko pojawiało się na giełdzie nazwisk towarzyszącej poszukiwaniom szefa. Rynek oswoił się już z tym wyborem, dowiedział, czego można się spodziewać po Nadelli i jakie są jego plany. Co zatem wiemy kilka miesięcy po wybraniu następcy Steve’a Ballmera?

Satya Nadella / fot. Microsoft

Nim przejdę do zmian w samym Microsofcie, warto wspomnieć o innej ważnej kwestii: swoje związki z korporacją z Redmond ograniczają jej dwaj poprzedni CEO. Niedawno branżowe media ogłosiły, że Bill Gates sprzedał kolejny pakiet akcji MS (20 mln). To nic nowego i nadzwyczajnego – legendarny szef amerykańskiego producenta oprogramowania od lat pozbywa się papierów wartościowych firmy. Uzyskane w ten sposób środki przeznacza na działalność swojej fundacji i naprawia świat. Jeżeli nic się nie zmieni, to przed rokiem 2019 pozbędzie się udziałów w firmie, którą współtworzył.

Ostatnie informacje dotyczące sprzedawania akcji przez Gatesa były o tyle ciekawe, że pierwszy CEO Microsoftu posiada już mniej niż 300 mln papierów wartościowych firmy. Tym samym przestał być jej największym udziałowcem. Koronę założył… Steve Ballmer. Drugi CEO Microsoftu i poprzednik Nadelli na tym stanowisku dzięki pracy w MS stał się jednym z najbogatszych ludzi świata, a jego bogactwo ulokowane jest właśnie w akcjach amerykańskiego giganta.

Gates powoli przestaje być akcjonariuszem MS, rezygnuje z przywileju współdowodzenia firmą (jednocześnie zapewnia, że służy radą Nadelli) i skupia się na innych projektach. Podobną ścieżką podąża Ballmer: niedawno ogłosił, że odchodzi z zarządu korporacji. On również przekonuje, że służy pomocą nowemu CEO (w liście pożegnalnym wskazał nawet na priorytety, którymi powinna się zająć firma), ale na dyskusje w gronie decydentów MS najwyraźniej nie ma już czasu. A może i ochoty – emocjonalne odejście po ponad 30 latach pracy w Microsofcie pewnie zamknęło ten rozdział jego życia. Teraz ma nowe zajęcie: kupił klub koszykarski Los Angeles Clippers (wydał na to 2 mld dolarów) i to jemu zamierza poświęcać uwagę. Ciekawe hobby i wyzwanie na czas emerytury.

Od firmy odsuwają się dwaj byli CEO i chociaż nadal będą wokół niej krążyć (ze względu na pieniądze, znajomości i sentyment), to nie da się ukryć, że nowy szef staje przed szansą w pełni samodzielnej pracy. Emerytowani mentorzy nie powinni nim sterować. Spora odpowiedzialność, ale też wielkie pole do popisu. Nadella może rozwijać korporację po swojemu, otaczać się ludźmi, których uzna za najbardziej wartościowych i nie musi oglądać się wstecz. Pozostaje zatem realizować wyznaczone sobie (firmie) cele. Ale najpierw czas na porządki.

Wielkie wietrzenie korporacji

Zaledwie kilka tygodni temu w mediach zrobiło się głośno na temat zwolnień, na jakie zdecydował się Microsoft. Sprawa nie była błaha, ponieważ wspominano o kilkunastu tysiącach osób – to miała być największa „czystka” w historii korporacji. I będzie. Okazało się, że pracę w MS straci 18 tys. osób. Czy to było do przewidzenia? Raczej tak – ponad 2/3 zwalnianej załogi to ludzie zatrudnieni w przejętym niedawno oddziale Nokia Devices and Services. Można było się spodziewać, że gigant z Redmond nie będzie zainteresowany dokooptowaniem na stałe do swojej załogi kilkudziesięciu tysięcy pracowników fińskiej korporacji. Los znacznej części z nich został przypieczętowany w dniu, w którym Nokia i Microsoft dogadały się w sprawie przejęcia.

Amerykanie czyszczą nowo przejęty oddział, ale to nie wyczerpuje liczby ciętych etatów: z pracy wyleci też kilka tysięcy osób zatrudnionych wcześniej w MS. Z ich punktu widzenia nie jest to najlepsza wiadomość, ale samej korporacji zabieg może pomóc. Nadella przewietrzy firmę, zlikwiduje te ścieżki rozwoju, które uzna za niekompatybilne ze swoją wizją rozwoju przedsiębiorstwa, nierentowne i pozbawione perspektyw. Odchudzi np. oddział marketingu, ale nie oznacza to, że inżynierowie mogą czuć się bezpieczni.

Przykładem cięć jest projekt Nokia X, czyli smartfony fińskiej firmy współpracujące z platformą Android. Poważnie zmodyfikowaną, ale jednak. Dyskusje na temat tego, co gigant z Redmond zrobi z tym fantem trwały długo, pojawiło się sporo spekulacji i propozycji, lecz ostatecznie Nadella pokazał, że nie zamierza eksperymentować. Trudno dziwić się tej decyzji: o ile Nokia mogła prowadzić grę na dwa fronty, o tyle Microsoft grałby do własnej bramki.

Komunikat dotyczący zwolnień głosił, że firma nie wyrzuci z dnia na dzień kilkunastu tysięcy osób i nie zostawi ich z niczym. Szykowane są odprawy, oferowana będzie ponoć pomoc w znalezieniu nowej pracy. Właściwe przeprowadzenie tego procesu powinno być priorytetem Microsoftu – ewentualne wpadki będą im wypominane przez długie lata i zaszkodzą wizerunkowi firmy. A o ten ostatni trzeba dbać, bo jego odbudowa może się okazać trudna i kosztowna – przykładem Internet Explorer. Decydenci MS zastanawiają się, czy nie zmienić nazwy przeglądarki, a wszystko przez balast negatywnych emocji, jakim obarczony jest ów produkt.

Na koniec tego wątku warto podkreślić, że reorganizacja firmy ma zmienić system zarządzania w taki sposób, by przyspieszyć przepływ informacji oraz proces decyzyjny. Podobny zabieg przydałby się wielu korporacjom, które z czasem zaczynają przegrywać z mniejszymi graczami właśnie przez skostnienie struktur i problemy komunikacyjne. Przekonamy się, jak do tego tematu podejdzie MS.

Co po wietrzeniu?

Zrobienie porządku w firmie jest niezwykle ważne, ale pojawia się pytanie: co dalej? Czy Nadella ma wizję rozwoju Microsoftu? Otóż ma i jakiś czas temu podzielił się z nią w liście otwartym. Streszczając jego treść w kilku słowach, można napisać: rynek mobilny, chmura, usługi. Niby nic odkrywczego, bo Microsoft od dawna mógłby określać swój kierunek rozwoju tymi słowami. Nie ulega jednak wątpliwości, że niektóre elementy tego mechanizmu nie funkcjonują dzisiaj tak, jak powinny albo tak, jak wyobraża to sobie Microsoft.

Skupienie się na chmurze nie może być zaskoczeniem. To przede wszystkim konik Nadelli – rozwiązania chmurowe, na których Microsoft zarabia dzisiaj miliardy dolarów są w znacznej mierze dziełem obecnego CEO. Wie, jak wygląda ten biznes i to nie tylko od strony teoretycznej, zdaje sobie sprawę z jego znaczenia i słusznie uważa, że trzeba poświęcać uwagę temu zagadnieniu, bo dzisiaj jest ono ważne, ale jutro może być rozwiązaniem dominującym, wokół którego będzie się obracał świat. Nie tylko ten technologiczny. MS musi zrobić wszystko (póki co jest na dobrej drodze), by w przyszłości nie nadrabiać na tym polu i nie gonić konkurencji, lecz jej uciekać. A do tego potrzebne są m.in. przejrzyste formy zarządzania i szybki przepływ informacji w firmie.

Kolejny element układanki to rynek mobilny. W znacznej mierze jest on powiązany z chmurą, a ich wzajemne zależności będą się pogłębiać z każdym rokiem. Mimo wielu lat usilnych starań i miliardów dolarów wpompowanych w proces wdrożenia Microsoftu w mobilną rewolucję, do tej pory firmie nie udało się osiągnąć satysfakcjonujących wyników na tym polu. Platforma Windows Phone nie tylko nie zdobywa większych udziałów w rynku, ale je traci, stanowi margines w sektorze mobilnych OS.

Ten marazm Microsoft będzie musiał w końcu przełamać. Firma nie może rzucić na ring białego ręcznika, bo to w dłuższej perspektywie oznaczałoby olbrzymie straty. Można się śmiać z określenia post PC i je krytykować, ale twierdzenie, że rewolucja mobilna to krótkotrwała moda i zabawa byłoby niepoważne. Po początkowej wpadce i zbagatelizowaniu tematu doszedł to takich wniosków Ballmer, wagę sprawy rozumie także Nadella.

Ostatnie słowo klucz to usługi. Steve Ballmer chciał, by Microsoft skupił się na usługach oraz sprzęcie i jego plan będzie realizowany, ale akcent zostanie położony na pierwszy element. Microsoft tworzy tablety i konsole, przejął komórkowy oddział Nokii, lecz celem nadrzędnym nie będzie samo dostarczanie klientom urządzeń – w wizji Nadelli jest to jedynie sposób na dotarcie do ludzi z oprogramowaniem, z usługami.

Te ostatnie mają być dostarczane zarówno klientom indywidualnym, jak i biznesowym. Proces ma przebiegać sprawnie i w duchu maksymalnego usatysfakcjonowania klienta. Akcentując ten motyw Microsoft próbuje odciąć się od obrazu starej, zmurszałej korporacji technologicznej, która zdążyła obrosnąć w piórka, gdy dominowała na rynku. Ile zostanie z tych zapowiedzi po kilku kwartałach/latach? Pożyjemy, zobaczymy.

Wielkim wyzwaniem dla firmy będzie z pewnością realizacja projektu, o którym mowa od dawna: unifikacja systemów operacyjnych spod znaku okien. Gdyby udało się osiągnąć sukces na tym polu, to firma zyskałaby naprawdę poważny atut, ich ekosystem stałby się niezwykle atrakcyjny i skusiłby nie tylko klientów biznesowych. Nie brakuje jednak sceptyków przekonujących, że takie rozwiązanie nie wyeliminuje obecnych problemów, a jedynie stworzy kolejne. Kto ma rację? I znowu: czas pokaże.

Są pieniądze, jest stabilizacja, trzeba iść do przodu

Wprowadzanie zmian zapowiedzianych przez Nadellę (a wcześniej zainicjowanych częściowo przez Ballmera) wymaga czasu, zaangażowania, przemyślanego planu i… pieniędzy. W dłuższej perspektywie zwolnienia przyniosą oszczędności, ale najpierw uderzą Microsoft po kieszeni. Rozkręcanie WP i dopłacanie do Surface też trzeba z czegoś finansować. Warto zatem zadać pytanie: czy korporację z Redmond na to stać? Zdecydowanie tak – wystarczy spojrzeć na ostatni raport kwartalny MS: ponad 23 mld dolarów przychodu i 4,5 mld dolarów zysku. Bajońskie sumy. Nie można przy tym zapominać, że firma w każdym kwartale zarabia miliardy dolarów, a na ich kontach zebrała się już wielka fortuna.

Fot. microsoft.com

Microsoft przez lata był w stanie dopłacać do nierentownego Binga (robi to nadal) i ciągnąć za sobą zespół tworzący konsolę do gier, zapewne nie zniechęci go zbyt szybko zasypywanie strat generowanych przez biznes mobilny. Wydaje się przy tym, że Microsoft nie będzie jedynie pompował kasy z nadzieją, że projekt w końcu zaskoczy – zmieniają także strategię i swoje podejście do tego zagadnienia, a to może się okazać kluczowym czynnikiem decydującym o ewentualnym sukcesie.

Amerykański gigant ma obecnie wszystko, czego może potrzebować do powrotu na szczyt w sektorze nowych technologii. Ktoś może stwierdzić, że firma z Redmond nigdy z niego nie zeszła (złośliwi powiedzą, że nigdy tam nie weszła), ale nie da się ukryć, iż w ostatnich latach Microsoftowi przybyło silnych rywali, którzy zmienili reguły gry. Na niektórych polach pokazali oni MS swoją wyższość, na innych próbują to zrobić. Satya Nadella będzie miał sporo pracy, ale nie sprawia on wrażenia człowieka, którego wystraszyłaby zastana rzeczywistość i konieczność podejmowania zdecydowanych kroków. Firma musi działać i wiele wskazuje na to, że będą aktywni na różnych płaszczyznach. Wszyscy na tym skorzystamy.

Zainteresował Cię artykuł? Zobacz też inne maniaKalne felietony.

 

 

Maciej Sikorski

Komentarze

  • To już naprawdę ostania szansa Microsoftu, żeby jeszcze zostać w grze. Inaczej dołączą do firm takich jak Kodak, które przegapiły czas za zmiany.