>
Kategorie: GryLongform

Nietoperz znów nielotem – jak nie wstyd twórcom pecetowego Batmana?

Na oczach milionów graczy dzieje się rzecz absolutnie bez precedensu – oto bowiem Batman: Arkham Knight w wersji na PC staje się symbolem technologii, która wyprzedziła umiejętności twórców tego tytułu. A w dodatku pokazała niebywałe wręcz nieróbstwo i olewactwo.

Co tu dużo mówić – na nowego Batmana czekało wielu, z jednego prostego powodu: poprzednie odsłony tej serii autorstwa studia Rocksteady były po prostu niesamowicie grywalne. Mieliśmy tam przecież wielki, tętniący życiem świat Gotham City, szereg bohaterów znanych z kart komiksu DC i mnóstwo ciekawie zaprojektowanych misji, które przyciągały do monitora na co najmniej kilkadziesiąt godzin. I faktycznie, tak właśnie było, jednak tylko i wyłącznie w przypadku konsolowej edycji Arkham Knight. A czym zostali uraczeni posiadacze pecetów? Nietoperzem bez echolokacji i skrzydeł.

Okazało się bowiem, że już na etapie planowania poszczególnych edycji twórcy zdecydowali, że w pecetowej wersji z automatu zrezygnują z niektórych efektów graficznych oraz tekstów, które mogli podziwiać posiadacze PlayStation 4 czy Xboksa One – pomimo tego, iż komputery generują przecież większą moc obliczeniową. Najgorsze jednak przyszło po pecetowej premierze tego tytułu – naszym oczom ukazał się bowiem obraz gry niedorobionej praktycznie pod każdym względem. Na porządku dziennym mieliśmy różnego rodzaju framedropy oraz bugi graficzne, które nie tylko utrudniały rozgrywkę, ale też po prostu ją uniemożliwiały. Niezależnie od tego, czy mieliśmy dwuletniego peceta, czy potwora z ośmiordzeniowym procesorem i 32 GB RAM-u, w ten tytuł po prostu nie dało się grać.

Przez kilka tygodni przeprosinom nie było końca, ekipa stojąca za pecetowym portem naprędce łatała kolejne problemy, jednak te zamiast znikać, po prostu się nawarstwiały. Kolejne poprawki nie naprawiały bowiem tego, co zostało zepsute, ale jeszcze dokładały błędy w kodzie tam, gdzie ich wcześniej nie było. Wydawca, czyli Warner Bros. zdecydował o całkowitym wycofaniu gry ze sprzedaży i zwróceniu pieniędzy wszystkim tym, którzy zapragnęli odzyskać pieniądze za ten wyborny bubel. Wielu graczy czekało jednak na zapowiadane wydanie poprawionej, uzupełnionej o nową zawartość produkcji, której premierę przesunięto co najmniej kilkukrotnie. Aż wreszcie się pojawiła, ale chyba lepiej, gdyby jej… w ogóle nie było.

Okazało się bowiem, że gra zdecydowanej większości graczy nadal sprawia problemy. To aż nie do uwierzenia, że przez cztery miesiące twórcom nie udało się wyeliminować błędów, które nękały ten tytuł w czerwcu. Jakim partactwem trzeba się wykazać, by nie poprawić swoich błędów i wypuścić do sprzedaży po raz kolejny produkt po prostu nie gotowy? Jak to jest, że jednym 4 miesiące wystarczają na stworzenie dodatku i wypuszczenie kilku łatek usprawniających działanie gry (vide CD Projekt RED i Wiedźmin 3: Dziki Gon), a inni nie potrafią w tym czasie naprawić błędów i wypuścić gry nadającej się do zabawy?

Wydawca na całe szczęście stanął na wysokości zadania – wszyscy, którzy zdążyli już wydać pieniądze na Batmana, mogą uzyskać całkowity zwrot kosztów za grę niezależnie od tego, ile czasu w niej spędzili, a każdy bez wyjątku otrzyma zestaw wszystkich gier z Człowiekiem-Nietoperzem autorstwa studia Rocksteady, które do tej pory ujrzały światło dzienne. Nie zmienia to jednak faktu, iż pecetowy Batman: Arkham Knight na zawsze będzie już synonimem niebywałej nieudolności twórców gier i porażki w przypadku kwestii absolutnie najprostszej – sprawienia, by za swoje dzieło po prostu nie trzeba było się wstydzić.

Amadeusz Cyganek