>

Promocje? Jeszcze się na dobre nie zaczęły, a już mam dość

Wyprzedaż! Sale! Przecena! Taniej! Więcej za mniej! A człowiek tak patrzy i się pyta – czy nie można zrobić tego w bardziej cywilizowany sposób?

Kiedyś przechodząc przez jedną z dużych galerii handlowych w Krakowie długo zastanawiałem się, czy jest w przeciągu jakiś okres, w którym nie ma tam wyprzedaży ani przecen. Praktycznie zza każdej witryny wyskakiwały znienacka cyferki z procentami i obowiązkowym napisem „SALE”, a przy kasie dowiadywałem się, że jak kupię trzy pary skarpetek, to zapłacę jak za dwie. I ze zdziwieniem muszę przyznać, że promocja to termin całoroczny. I mocno zdewaluowany.

fot. Fotolia.com

Kiedyś promocje to nie był cotygodniowy obowiązek poszczególnych sieci czy sklepów – promocje były organizowane czy to po świętach, czy też w okresie zupełnego braku popularnego prosperity. Dziś nazwa „wyprzedaż” to już obowiązkowy element wystroju praktycznie każdego sklepu – czy to z ekologiczną żywnością, czy e-papierosami, czy sprzętem komputerowym.

Wszyscy ekonomiści, jak leci, podkreślają jeden znaczący fakt – zwiększona ilość promocji to oznaka, że jako społeczeństwo po prostu się bogacimy. W ciągu kilkudziesięciu lat przeszliśmy drogę od kartek i kilometrowych kolejek do nadmiaru okazji, przecen i promocji. No i kilometrowych kolejek, ale do rzeczonych promocji, bo do koszyka nie wrzucamy już tego, co na ladzie, ale to, co chcemy. A że chcemy coraz więcej, to i sklepowe parkingi i szybko się zapełniają. No i strony internetowe szybko padają. Bo paść muszą, oblężone przez tłumy polujących na procenty. I to bynajmniej nie te, które szybko uderzają do głowy – choć z drugiej strony, wielu osobom już chyba uderzyły.

fot. Fotolia.com

Stajemy bowiem w obliczu sytuacji, w której promocje trwają dłużej niż tradycyjny sezon sprzedażowy – momenty, w których z reklam i witryn nie uderzają krzykliwe anonsy o przecenach, należą teraz naprawdę do wyjątku i spotykamy się z nimi od wielkiego dzwonu. Co najgorsze, oazą spokoju wcale nie są sieciowe sklepy, które bombardują nasze oczy wielkimi banerami i tandetnymi flashowymi reklamami z okazjami, których nie możemy przegapić. No i cel jest osiągnięty – nie możemy ich przegapić, bo się po prostu nie da. Jakkolwiek człowiek by nie kombinował.

Mamy wolny rynek, mamy konsumpcjonizm, mamy kapitalizm i w końcu – mamy XXI wiek. I dobrze. Jesteśmy częścią wielkiej, globalnej wioski – też dobrze. Dlaczego jednak rodzime sklepy serwują „Black Friday” bez „Black Friday„? Bo, szczerze powiedziawszy, patrząc na okazje zaserwowane przez rodzime sklepy z elektroniką, ale i nie tylko, wczorajsze przeceny to tylko mała namiastka tego, co możemy obserwować w Stanach Zjednoczonych czy w Wielkiej Brytanii. Po co więc naśladować innych i robić coś na pół gwizdka, skoro można to zrobić raz albo dwa, ale porządnie?

Dochodzimy do sytuacji, w której np. Steam, czyli wielki możny świata gier komputerowych, rozmienił kapitalną cyfrową świąteczną wyprzedaż na drobne, bo trzy tygodnie przed nią serwuje nam odkrywczą wyprzedaż z niemal 9 tysiącami przecenionych produkcji, a wielu z nas nie jest w stanie nawet skorzystać z ciekawych okazji, bo towar w naprawdę promocyjnych cenach rozszarpią jeszcze przed rozpoczęciem akcji znajomi pracowników, hurtownicy i sieciowi snajperzy. A potem te produkty znajdujemy na serwisach aukcyjnych czy giełdach.

I tak ta machina kręci się w kółko. Słyszymy hasło „promocja” i pędzimy, wyrywamy sobie z rąk dobre okazje, walczymy o każde pudełko. Potem wrzucamy filmik na Youtube i śmiejemy się z ludzkiej pazerności. A potem zobaczymy w gazetce słowo „Okazja” i pędzimy. Bo a nuż znajdzie się coś dla nas. Coś co będziemy sobie mogli pooglądać i z czego skorzystamy za miesiąc albo dwa. Albo nigdy. Bo lepiej mieć na zapas.

Nie przegap kolejnej promocji

Jeżeli szukasz przecen i promocji i nie chcesz przegapić dobrych okazji, zachęcam do śledzenia naszego maniaKalnego profilu Łowcy Promocji na facebooku. Codziennie sprawdzamy co ciekawego można znaleźć w Sieci.

Amadeusz Cyganek

Komentarze

  • Wyprzedaże...
    W Media Markt przez lata obowiązywała reklama "nie dla idiotów"
    Reklama ta obowiązywała w Polsce. Skojarzenie Polski z "idiotami" jest w marketach (z właścicielem zachodnim) chyba szerzej rozpowszechnione.

    Społeczeństwo znacznie biedniejsze, niż niemieckie, brytyjskie czy francuskie, a ceny na sprzęt
    elektroniczny, fotograficzny czy AGD- znacznie wyższe.(logika jest jedna-"dojną krowę"-trzeba doić.

    Dlaczego więc tzw wyprzedaże miałyby być na poziomie krajów bogatych.U nich obniżka to 70-90%,
    a w Polsce 15%.
    Wniosek? Jesteśmy okradani na każdym kroku, a na dodatek każą nam się jeszcze z tego cieszyć.

  • Nasze rodzime sklepy wolą kisić sprzęt na półkach po kilka miesięcy aż w końcu przerzucić go na jakąś wioskę, bo ciemby lud i tak kupi.
    Polska to jeszcze nie kraj z elity i widząc co się dzieje wątpię czy w najbliższym czasie dogonimy potegi chociaż na taką odległość aby wyciągając rękę choć dotknąć ogon uciekającego lisa.
    Kazachstan założył sobie plan 2050, boję się że w 2050 roku za wzór postawimy sobie ten kraj.
    Co do promocji to u nas Black Friday powinien nazywać się Silly Friday