>

Odkąd miniaturyzacja podzespołów montowanych w komputerach mobilnych przekroczyła barierę 45 nm, netbooki przestały być postrzegane jako mniejsze i dużo słabsze substytuty pełnowymiarowych laptopów. Ba, niejeden nowoczesny netbook potrafi znacznie więcej niż 15-calowy laptop sprzed kilku lat. Taka sytuacja będzie uwidaczniała się jeszcze bardziej, a to ze względu na planowane premiery kolejnych generacji układów Intel Atom. Ten stan rzeczy reguluje empirycznie prawo Moore’a.

Skoro netbooki oraz pełnowymiarowe laptopy są coraz mocniejsze (a przez to wcale nie tańsze), cóż pozostaje zwykłym konsumentom, którzy nie dysponują niekończącymi się pokładami gotówki? Na szczęście, na rynku komputerów mobilnych istnieje wyraźnie zarysowana przestrzeń dedykowana tzw. laptopom budżetowym. Maszyny takie, często podstarzałe technologicznie, można kupić za kwoty znacznie niższe niż te widniejące na metkach nowości (np. 1200-1500 zł).

I tu konsument staje przed dylematem: czy za takie pieniądze lepiej kupić świeżutkiego netbooka, czy może też „posezonowego” laptopa?

Na postawione powyżej pytanie nie ma jednej właściwej odpowiedzi. Wszystko – jak zwykle – zależy od indywidualnych preferencji. Głowiąc się czy 1300 zł przeznaczyć na 10-calowego Lenovo IdeaPada S10-3s, czy lepiej wydać na 15-calowego Asusa X52N-SX192, warto zadać sobie pytanie: czego właściwie oczekujemy od komputera mobilnego? Czy ma on służyć nam jako narzędzie do sprawdzania notowań giełdowych, redagowania poczty i surfowania po Internecie w trakcie służbowych podróży? Czy też może jako tanie, posiadające wszystkie cechy pełnokrwistego laptopa, urządzenie do sporadycznego oglądania filmów, a nawet odpalania gier? Oczywiście, wymienione tu maszyny jako przykłady to pozycje ekstremalnie marginalne. Podstawowego netbooka można kupić już za 800 zł (a po debiucie Asusa Eee PC X101 za jeszcze mniej), a laptopy za 1100 zł nie wypełniają całego polskiego rynku urządzeń mobilnych. Pieniądze wydawać należy z głową, w tej branży filozofia „byle tańszy” nie popłaca.

Nie zrozumcie mnie źle – nawet najtańszy laptop 15-calowy jest w stanie zaoferować wiele funkcjonalności, do których najbardziej podstawowy netbook się nie zbliży. Warto choćby wspomnieć o zamontowanemu napędowi DVD, który niewątpliwie poszerza możliwości komunikacji maszyny ze środowiskiem zewnętrznym. Znacznie łatwiej zrzucić na dysk zdjęcia z wakacji czy nagrać płytę z ulubioną muzyką do samochodu. Nie można zapominać również, że zazwyczaj na 15-calowej matrycy film będzie wyglądał lepiej niż na ekranie o przekątnej 10 cali. Poza tym, chyba każdy wie jak to jest z odtwarzaniem materiałów wideo w jakości HD na słabszych netbookach…

Z drugiej jednak strony, netbook oferuje nieprawdopodobnie większą swobodę i szeroko pojętą mobilność niż laptop. Dzięki niewielkim wymiarom, niedużej masie i znacznie lepszym przebiegom na zasilaniu bateryjnym, maszyny te są niezastąpionymi kompanami na krótkie i długie podróże. Jeżeli jesteście mobimaniaKami przez duże „M” to chyba nie muszę Wam tego tłumaczyć.

Czy zatem opłaca się kupić taniego laptopa zamiast netbooka? W pewnych okolicznościach tak. Uważajcie jednak, by nie dać nabić się w marketingowego balona, kiedy to za niewielkie pieniądze cwani sprzedawcy oferują sprzęt mocno przestarzały lub wycofywany z obiegu. By owy balon nie pękł w Waszych portfelach warto na bieżąco przeglądać choćby nasz cykl Łowców promocji, w których to wychwytujemy cenowe perełki i pomagamy uniknąć ukrytych mielizn. Tani zakup nie zawsze oznacza bowiem „opłacalny”.

marcin