Każdy, kto korzysta z Internetu pod koniec grudnia, wie, że to czas podsumowań. My także postanowiliśmy zebrać do kupy najważniejsze wydarzenia roku 2013. Pojawił się już tekst, w którym przypomnieliśmy ciekawe motywy z segmentu smartfonów, ale na tym nie koniec – wszak inne części rynku nowych technologii też mają się czym pochwalić. Mijający rok przyniósł sporo nowego, a jednocześnie pokazał, że przyszłość nie będzie nudna i czeka nas sporo zmian.
Ballmer informuje o rezygnacji z funkcji CEO
Microsoft zapewnił nam w mijającym roku sporo tematów do omawiania – prócz tych sztandarowych, związanych ze zmianami w platformach Windows, raportami kwartalnymi czy zmaganiami z konkurencją, pojawiły się kwestie nowej konsoli, przejęcia komórkowego oddziału Nokii oraz zmiany w gabinecie szefa korporacji. Chociaż nie poznaliśmy jeszcze następcy obecnego dyrektora (w gronie tym wymienia się zarówno osoby z MS, jak i top menedżerów spoza firmy), to pewne jest, że w ciągu kilku kolejnych miesięcy (może kwartałów) funkcję przestanie pełnić Steve Ballmer.
Ballmer rządził Microsoftem przez kilkanaście lat, a stery w firmie przejął bezpośrednio od Billa Gatesa. To sprawiło, że od początku był porównywany do wielkiego poprzednika i najczęściej nie wypadał zbyt pozytywnie w tych zestawieniach. O ile Gatesa określa się mianem geniusza i wizjonera, o tyle do Ballmera przylgnęła łatka rzemieślnika, ewentualnie księgowego (podobnie jest z duetem Jobs-Cook). Decyzję Ballmera (nie brakuje opinii, iż został ona wymuszona) wiele osób zainteresowanych rynkiem IT przyjęło z ulgą. Faktycznie było aż tak źle?
Kiedyś poświęciłem temu zagadnieniu osobny wpis, więc nie będę się nad nim ponownie rozwodził. Napiszę tylko, że Ballmer popełniał błędy, kilka decyzji można uznać za spóźnione albo totalnie chybione. Jednocześnie jednak zrobił on z Microsoftu maszynę do zarabiania pieniędzy i utrzymał ją w branżowej elicie. Rezygnacja CEO znanego m.in. z niesztampowych wystąpień, kończy pewną epokę. Wbrew niektórym opiniom nie było to wyłącznie pasmo niepowodzeń – może za kilkanaście lat jego rządy zostaną łagodniej ocenione.
Spada sprzedaż komputerów
W teście przywołanym we wstępie wspominałem, iż w tym roku sprzedanych zostanie ponad miliard smartfonów. Na rynek trafia coraz więcej „inteligentnych telefonów”, podobnie jest z tabletami. Ma to wpływ na sprzedaż komputerów stacjonarnych oraz laptopów – negatywny wpływ. Kolejne raporty firm analitycznych oraz producentów pokazywały, iż w ujęciu ilościowym tzw. pecety tracą na znaczeniu, a wyniki sprzedaży tego sprzętu poważnie odstają od rezultatów notowanych przez smartfony. Niektórzy producenci sprzętu próbowali tłumaczyć to np. nową wersją Windowsa, którą uznali za kiepski pomysł, ale to zdecydowanie bardziej złożone zjawisko.
Sprzedaż komputerów stacjonarnych spada, ponieważ wielu użytkownikom w przeszłości służyły one przede wszystkim do komunikacji w Sieci, przeglądania jej zasobów oraz okazjonalnej rozrywki. Dzisiaj te funkcje z powodzeniem spełniają smartfony i tablety, więc komputery stają się nierzadko zbędne. Nie należy też zapominać o możliwości „odświeżenia” wielu maszyn – relatywnie niewielkim kosztem można czasem wydłużyć życie komputera o kilka lat. Pod tym względem branża poważnie się zmieniła na przestrzeni dekady. Widoczne staje się nasycenie branży, na wzrosty sprzedaży raczej nie ma co liczyć, ale…
Nasze „ale” ma przynajmniej kilka wątków. Warto np. zdać sobie sprawę z tego, że komputery stacjonarne nie znikną z rynku całkowicie – przynajmniej nie w najbliższym czasie. Nadal nadają się one do wielu zadań znacznie bardziej, niż smartfon, czasem po prostu nie można zastąpić komputera telefonem. Nawet, jeśli ten ostatni jest inteligentny do kwadratu. Branże i zawody wymagające zalet pecetów będą utrzymywały ich sprzedaż na całkiem wysokim poziomie. Swoje zrobią też np. gracze. Nie można też jednoznacznie stwierdzić, że tablet czy ultrabook „zabiły komputer stacjonarny”, bo w określonych warunkach… stają się one komputerem stacjonarnym. Granice w tej branży zaczynają być bardzo płynne, rok 2013 to potwierdził, ale na tym zdecydowanie nie koniec.
Nowa generacja konsol
Wspominałem kilka akapitów wcześniej o nowej konsoli Microsoftu, czas rozwinąć wątek. Microsoft oraz Sony zaprezentowały w tym roku nowe konsole – odpowiednio Xbox One oraz PlayStation 4. Czy mamy do czynienia z rewolucją? Raczej nie – to ewolucja, na którą gracze musieli czekać stosunkowo długo. Pojawiły się nowe, lepsze podzespoły oraz pakiety dodatkowych usług, ale w tym drugim przypadku sprawa jest dość skomplikowana i można na jej temat napisać nie tylko cały tekst, ale nawet książkę. Zostawię to specjalistom.
Poruszając temat nowej generacji konsol, trudno nie napisać tego, o czym mówi się już od pewnego czasu: modele z roku 2013 są zapewne ostatnim przystankiem przed większym skokiem technologicznym – kolejne produkty tego typu mogą bazować na zupełnie nowych (ale już testowanych) rozwiązaniach – wystarczy wspomnieć o rzeczywistości rozszerzonej. Ta forma rozrywki ulegnie zmianie i skorzysta z rozwoju technologicznego, który nie tylko nie zwalnia, ale wręcz przyspiesza.
Warto przy tym wspomnieć, że szeroko pojmowana branża gier wideo i tak uległa już poważnym przeobrażeniom. Smartfony i tablety uczyniły ją bardziej powszechną i dostępną (przybyło tzw. graczy okazjonalnych), budżety wielkich tytułów potrafią przyćmić te, którymi mogą się pochwalić hollywoodzkie produkcje (podobnie jest z zyskami z dystrybucji), zmieniły się same gry, sposób ich rozpowszechniania oraz postrzegania w kulturze masowej. To wszystko nie wydarzyło się oczywiście wyłącznie w roku 2013, ale z pewnością przybrało na sile w omawianym okresie.
Inwigilacja, Inwigilacja i jeszcze raz inwigilacja
Edward Snowden, PRISM, NSA… W mijającym roku były to dość popularne tematy i zdecydowanie nie powinno nas to cieszyć. O tym, że przeróżne służby oraz instytucje inwigilują społeczeństwo, wspominano już wcześniej, ale rok 2013 pokazał skalę zjawiska (choć na dobrą sprawę realnych rozmiarów tego zagadnienia zapewne nigdy nie poznamy). W roku 2013 okazało się, że w podsłuchiwaniu, sprawdzaniu maili internautów oraz ich aktywności w Sieci, kontroli przepływu gotówki uczestniczy sporo organów, a wspierają je w tym prywatne firmy.
Inwigilacji poddawani są wszyscy: od przeciętnego, „szarego” człowieka, który terroryzm zna przede wszystkim z amerykańskich filmów akcji (bo przecież walką z terroryzmem tłumaczone są często działania służb), po przywódców potężnych państw. Wprowadza to atmosferę wzajemnych podejrzeń i doprowadza do sytuacji, w której parlamentarzyści zostawiają sprzęt mobilny przed salą obrad. Niestety, nie są to zachowania przesadzone.
Tegoroczne afery miały oczywiście i pozytywne strony – dowiedzieliśmy się, że nasza prywatność jest poważnie ograniczona, a Internet to nie miejsce totalnej swobody i sielanki, jak postrzegały go miliony osób. Trudno stwierdzić, czy ta wiedza okaże się użyteczna w skali całego globu – może zdecydowana większość społeczeństwa machnie ręką na te doniesienia i po krótkotrwałym oburzeniu puści je w niepamięć…?
Dell opuszcza giełdę
Wracamy do tematu sprzedaży komputerów – tym razem jednak skupię się na konkretnym producencie tego sprzętu: korporacji Dell. Po ponad dwudziestu latach obecności na giełdzie, firma postanowiła się z niej wycofać. Warto sprecyzować – był to plan konkretnego człowieka: założyciela i szefa korporacji, Michaela Della. Podjął on decyzję, by znaleźć inwestora i uzyskać środki, pozwalające wykupić akcje firmy, a co za tym idzie, odzyskać nad nią kontrolę. Po co? By móc w spokoju przeprowadzić restrukturyzację korporacji – bez nacisków ze strony akcjonariuszy (zwłaszcza tych największych), bez konieczności wypłacania dywidendy.
Decyzja Michaela Della nie powinna dziwić – sytuację producenta trudno uznać za bardzo złą, ale jednocześnie firma nie ma przed sobą świetlanej przyszłości. Póki co. Sprzedaż komputerów spada, korporacja nie ma silnej pozycji na rynku sprzętu mobilnego, a przynoszące spore zyski rozwiązania dla firm padły łupem innych graczy i Dell będzie się musiał poważnie nagimnastykować, by stać się realną konkurencją dla HP czy IBM. Potrzebne są zatem zmiany i to zakrojone na szeroką skalę, przeprowadzone szybko i sprawnie. To wyzwanie, ale jednocześnie spora szansa. Skoro firmie udało się zdobyć prawie 25 mld dolarów, by moc opuścić giełdę, warto wykorzystać okazję.
Działania wspomnianej firmy jasno pokazują też, jak zmienia się rynek oraz jak reagują giganci, by z niego nie wypaść. W poprzedniej dekadzie radykalne kroki podjął IBM, teraz przyszła pora na Della, kto wie, co w przyszłości zrobi HP czy firmy z sektora fotograficznego, które również zderzyły się z dynamicznym rozwojem sprzętu mobilnego.
Sieci społecznościowe podbijają giełdę
Pozostanę przy zagadnieniu giełdy, ale od firmy komputerowej przejdę do dwóch gigantów mediów społecznościowych: Facebooka oraz Twittera. Ten pierwszy jest na giełdzie od maja 2012 roku. Wokół jego giełdowego debiutu długo podgrzewano atmosferę, rzesze ludzi zastanawiały się, czy biznes tego typu można wycenić na grube (!) miliardy dolarów. Po wielkich nadziejach przyszedł czas na wielkie rozczarowanie: akcje FB długo traciły na wartości i wydawało się, że może to być spektakularna (a co za tym idzie bolesna) klęska. Pisząc krótko: giełdowa sytuacja FB w roku 2012 nie mogła napawać inwestorów optymizmem.
Sytuacja zmieniła się w drugiej połowie roku 2013 – korporacja Marka Zuckerberga zanotowała dobre wyniki finansowe, udowodniła, że może zarabiać duże pieniądze i przywróciła inwestorom dobre nastroje. Kurs powrócił do poziomu z dnia debiutu, a potem wspiął się jeszcze wyżej. Chociaż akcjonariuszy Facebooka zapewne cieszy taki obrót sprawy, to nie brakuje opinii, iż mamy do czynienia z kolejną bańką spekulacyjną. Pojawiają się pytania, czy Facebook w kolejnych latach będzie mógł się dynamicznie rozwijać, zarabiać coraz więcej i nie tracić przez to użytkowników (ryzyko jest całkiem spore). Można to oczywiście uznać za czarnowidztwo – póki co firma ma się dobrze i zdołała odzyskać zaufanie inwestorów.
Optymizm inwestorów sprzyjał giełdowemu debiutowi innego internetowego giganta: Twittera. Tym razem scenariusz był inny: nie brakowało osób, które spodziewały się szybkiej przeceny akcji serwisu mikroblogów (nadal na siebie nie zarabia). Tymczasem… Na pierwszej sesji zanotowano spektakularny wzrost wartości akcji Twittera, potem przyszły kolejne. Wystarczy wspomnieć, iż cena emisyjna akcji wynosiła 26 dolarów, a dzisiaj wartość jednego papieru wartościowego to już ponad 57 dolarów. Rok 2013 był zatem łaskawy dla dwóch wielkich społecznościówek (zwłaszcza dla ich akcjonariuszy). Ciekawe, czy dobra passa potrwa dłużej?
YouTube Music Awards
Społecznościówki w Sieci reprezentuje także YouTube i należy mu poświęcić trochę uwagi. Jeszcze kilka lat temu była to platforma, na której szukało się przede wszystkim amatorskich nagrań prezentujących coś śmiesznego/szokującego/głupiego/dziwnego – nierzadko właściwe były wszystkie określenia. Chociaż krótkich filmów tego typu ciągle przybywa, to YouTube jako całość poważnie się zmienił i nie chodzi tu jedynie o stronę techniczną oraz poczynania właściciela, czyli Google.
Niedawno wręczono nagrody YouTube Music Awards i w znacznym stopniu są one symbolem zmian, jakie zachodzą m.in. na rynku muzycznym. Dzisiaj liczy się nie tylko liczba sprzedanych płyt, ale też, a może już przede wszystkim, liczba odsłon, jakie jest w stanie wygenerować artysta. To nie tylko prestiż, ale też nowe źródło zysków. Źródło powszechnie dostępne: rośnie liczba tzw. jutuberów, czyli osób, które tworzenie i dodawanie nowych filmów do YT zamienili w pracę zarobkową. Nierzadko bardzo dochodową pracę.
Na YouTube sprawa się nie kończy – przeobrażenia mają znacznie większy zasięg: rozwijają się serwisy oferujące muzykę w strumieniu (Spotify, Deezer), coraz popularniejsze staje się VOD, czyli wideo na żądanie. W Polsce nie jest to jeszcze bardzo widoczne, ale zapewne i u nas nastąpią zmiany zakrojone na znacznie szerszą skalę niż obecnie. Trudno stwierdzić, czy w kontekście wspomnianych przemian lepiej użyć słowa ewolucja czy rewolucja, lecz nie ulega wątpliwości, że rozwój nowych technologii poważnie wpłynął na tworzenie i konsumpcję treści.
Ubieralne gadżety
„Inteligentny telefon”, to dzisiaj zbyt mało – „smart” musi być wszystko wokół nas: sprzęt elektroniczny, samochody, domy, AGD, a nawet odzież. W roku 2013 oczekiwany był iWatch, czyli inteligentny zegarek Apple. Ten produkt nie trafił na rynek, ale doczekaliśmy się kilku innych smartwatchy – m.in. Galaxy Gear z logo Samsunga. Pojawiły się też naszpikowane elektroniką bransoletki, okulary oraz części odzieży. Zdecydowanie nie jest to krótkotrwała moda, lecz wstęp do rzeczywistości, w której nasze buty, guziki i czapki będą zbierać dane, komunikować się ze sobą i spełniać funkcje, z których dzisiaj sprawę zdają sobie jedynie futuryści.
Czas „ubieralnych gadżetów” jeszcze nie nadszedł, ponieważ dzisiaj są to drogie i niedopracowane produkty. Rok 2013 pokazał jednak, że ten segment rynku nowych technologii skrywa spory potencjał i nie można go bagatelizować. Do gry na większą skalę nie włączyło się jeszcze Google ze swoim projektem Glass, nie należy wykluczać, że krok w kierunku tego segmentu wykona w końcu Apple – oba te wydarzenia powinny podgrzać atmosferę na rynku i skłonić inne firmy do większego wysiłku. Zapowiada się ciekawa rywalizacja.
Dorzucicie coś?
Ciekawych wydarzeń na rynku nowych technologii było zdecydowanie więcej – jeśli któreś pominęliśmy, to chętnie o nich przeczytamy. Wrzucajcie propozycje w komentarzach, a my wybierzemy jedną z nich i dodamy ją do naszego zestawienia.
Zainteresował Cię artykuł? Zobacz też inne maniaKalne felietony.
Dzieci nie ma, w kosmosie nie był, nie uprawia alpinistyki ani innych sportów ekstremalnych, za to od lat dzieli się z maniaKalnymi CzytelniKami swoimi przemyśleniami na temat biznesowej strony sektora IT. Teksty Maćka znajdziecie również na łamach bloga Antyweb.
Chcesz podzielić się z nami swoimi przemyśleniami? Pisz na redakcja@techmaniak.pl. Być może i Twój wpis znajdzie się wśród maniaKalnych felietonów.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Ani słowa o Bitcoin?