>

Sharkoon SharkZone H30 – test niedrogich słuchawek dla gracza

Słuchawki SharkZone H30 to ciekawa pozycja w budżecie do 200 zł. Świetna jakość wykonania oraz dodatki w pudełku to nie jedyne zalety, które czekają na użytkowników.

Ostatnie dwa lata na rynku komputerowym to okres, w którym niczym grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się nowe marki oraz produkty przeznaczone dla graczy. Praktycznie w każdym przedziale cenowym użytkownicy znajdą coś dla siebie, a rozpiętość kosztów za akcesoria waha się od 50 zł nawet do 3 tysięcy złotych. Obserwując fora internetowe oraz oferty sklepów, zauważyłem, że spora część osób nie chce wydawać fortuny na słuchawki, które posłużą im tylko do wirtualnej rozrywki. Najczęściej zadawane pytania oscylują wokół sprzętu, który nie jest droższy niż 200 złotych – za taką cenę można znaleźć już naprawdę przyzwoite słuchawki. Model SharkZone H30 kosztując około 180 złotych, idealnie wpisuje się w budżetową półkę, jednocześnie pokonując niektóre alternatywne rozwiązania konkurencji.

Specyfikacja słuchawek:

  • Typ: słuchawki stereo
  • Łączność: kabel TRRS / jack 3,5 mm
  • Waga bez kabla: 280 g
  • Przetworniki: 2 x 40-milimetrów
  • Impedancja: 32 Ohm
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20,000 Hz
  • Czułość: 92 dB
  • Maksymalna moc: 100 mW
  • Mikrofon: tak, elektretowy / odłączany
  • Pasmo przenoszenia mikrofonu: 50 Hz – 10,000 Hz
  • Czułość: -58 dB
  • Długość kabla: 260 cm / 120 cm
  • Kompatybilność: PC / urządzenia mobilne / konsole

Pierwsze wrażenia

Słuchawki zamknięte są w ładnym pudełku, posiadającym na przodzie okienko, przez które możemy podejrzeć je jeszcze przed wyjęciem. Po rozpakowaniu byłem nieźle zdziwiony – jak na taki budżet, producent zdecydował się na dołączenie sporej ilości dodatków oraz akcesoriów. Wśród nich warto wymienić chociażby odłączany mikrofon, dwa kable, zawieszkę na drzwi oraz miły w dotyku i jednocześnie wytrzymały pokrowiec – jest nieźle.

Pierwsze wrażenie po wzięciu słuchawek do ręki jest pozytywne. Nie miałem wrażenia (jak w przypadku innych modeli z tej półki cenowej), że obcujemy z produktem „gorszego sortu”. Muszle słuchawek zostały wykonane z plastiku, który posiada przyjemną gramaturę. Nie ma tu miejsca na tandetę oraz obawy, iż przy przenoszeniu cały headset pokryje się odciskami palców. Kolejną rzeczą, która od razu rzuca się w oczy jest zastosowanie przez producenta metalowych elementów, które łączą muszle wraz z górną opaską. Sam system regulacji jest banalnie prosty i polega na przesuwaniu muszlami w górę i w dół. Słuchawki są lekkie i przede wszystkim mało oporne na rozszerzanie – takie rozwiązanie powinno spodobać się osobom, które noszą okulary lub mają większą głowę.

Muszle słuchawek zostały pokryte eko-skórą – niestety w komplecie nie znajdziemy welurowych zamienników. Po założeniu headsetu na głowę przez chwilę musiałem się do niego przyzwyczaić ponieważ na co dzień korzystam z dużo większych słuchawek. Moje uszy weszły do muszli „na styk” i dopiero po kilkudziesięciu minutach zapomniałem, że słuchawki leżą na głowie. Jest to czynnik, który może zniechęcić niektórych użytkowników, jednak warto dać produktowi szansę na ułożenie i dopasowanie się do głowy.

Wraz ze słuchawkami, w pudełku znajdziemy dwa różne kable. Pierwszy z nich ma długość aż 260 centymetrów i został zakończony dwoma jackami – jeden do audio, drugi do mikrofonu. Na tym przewodzie znajdziemy pilota do regulacji głośności oraz do natychmiastowego wyciszenia mikrofonu – i tu niestety mam pierwsze zastrzeżenie. O ile kabel jest naprawdę solidny, tak pilot sprawia wrażenie, jakby zaraz miał pęknąć. Sharkoon nie postarał się i jest to jedyne miejsce, w którym będziemy musieli znieść słabej jakości plastik. Jest to nie tylko moja opinia, ponieważ z ciekawości postanowiłem pokazać ten element również innym osobom – nasze zdania pokryły się ze sobą.

Sharkoon SharkZone Gaming Headset H30 / fot. mobiManiaK.pl

Użytkownicy, którzy po rozgrywce chcą przenieść się poza biurko lub po prostu wyjść na miasto, mogą skorzystać z drugiego, krótszego, 120-centymetrowego kabla zakończonego pojedynczym jackiem. To miłe, że Sharkoon pomyślał o takim rozwiązaniu. Oprócz dwóch kabli w zestawie nie musimy się martwić o ich żywotność. Kiedy po pewnym czasie któryś przestanie stykać lub się złamie, bez problemu dokupimy nowy bez konieczności rozkładania i lutowania całych słuchawek. Mała rzecz, a cieszy.

Do górnej opaski słuchawek nie można mieć zastrzeżeń. Nie ma z resztą co jej opisywać, w tym miejscu jest po prostu miękko i komfortowo.

Muzyka

Na pierwszy rzut oka postanowiłem przetestować to, co można robić w przerwach pomiędzy graniem. Nie trudno zgadnąć iż chodzi o słuchanie muzyki. Model SharkZone H30 podłączyłem zarówno do zintegrowanej karty dźwiękowej jak i do dedykowanego DAC’a ze wzmacniaczem słuchawkowym. W obu przypadkach było… bardziej niż słabo.

Sam headset, mimo dużych przetworników nie radzi sobie z muzyką. Podczas odsłuchów mamy wrażenie, jakby dźwięk wydobywał się z puszki po coli – żadnego polotu, finezji czy chociażby minimalnej dynamiki. Dźwiękowo jest sucho jak na pustyni. Trudno się temu dziwić, w końcu to produkt przeznaczony stricte do gier. Mimo wszystko byłoby dobrze, gdyby potrafił również nacieszyć nasze uszy czymś innym niż tylko odgłosem kroków, wystrzałów i wybuchów.

Nie oznacza to oczywiście, że muzyki płynącej z SharkZone H30 nie da się wytrzymać. Owszem, da się. Jednak zamiast nich rekomenduję podpięcie do swojego komputera słuchawek od smartfona czy tabletu – wyjdziecie na tym po prostu lepiej.

Headset przemaglowałem w kilku gatunkach muzycznych słuchając na nim mp3-ek, FLAC-ów i innych formatów. Początkową opinię podtrzymałem już przez cały okres trwania testu.

Sharkoon SharkZone Gaming Headset H30 / fot. mobiManiaK.pl

Gry

Puszka coli przestała mnie więzić i w ciągu kilku sekund wylądowałem na świetnie nagłośnionej sali koncertowej. Porównania nie są przypadkowe. Ja do tej pory naprawdę nie wiem, jak to działa, że sprzęt gamingowy „daje ciała” w muzyce, a przetwarzając identyczny sygnał z gry, radzi sobie fenomenalnie.

Słuchawki SharkZone H30 podczas rozgrywki sprawiły, iż na nowo zacząłem odkrywać poszczególne elementy wybranego tytułu. W ciągu minuty przestrzeń dźwiękowa poszerzyła się, a ja zostałem wrzucony w sam środek walki. Odwzorowanie dźwięków stało na wysokim poziomie, ale przede wszystkim ujęła mnie jedna rzecz – pozycjonowanie. W przypadku niektórych słuchawek z tej samej półki cenowej, możemy mieć problem z usłyszeniem przeciwnika lub konkretnym zlokalizowaniem danego odgłosu. SharkZone H30 radzą sobie na tym polu wyśmienicie. Celowo pograłem chwilę na zmianę używając modelu od Sharkoon oraz moich prywatnych słuchawek. Model H30 pozwolił mi na usłyszenie większej ilości detali oraz szczegółów, dzięki czemu mogłem zareagować szybciej od przeciwnika. Headset pozwala na niemal natychmiastowe wyczucie czy dźwięk pochodzi z góry, z dołu lub któregoś z boków. Naprawdę jestem pod wrażeniem.

Wraz ze zwiększeniem przestrzeni, słuchawki zyskały nieco „mięsistości” i głośności. Bas jest tam, gdzie ma być, a górne partie nie rażą – wszystko jest odpowiednio wyważone. O dziwo, cały zestaw jest naprawdę głośny. W kilku przypadkach musiałem go przyciszyć. Głośności dla fanów akcji na pewno nie zabraknie. Żaden z dźwięków nie wydostaje się jednak na zewnątrz. Model SharkZone H30 całkiem nieźle radzi sobie z hałasem płynącym z otoczenia i niestety ma to jedną wadę – nagrzewanie się naszych uszu oraz zmęczenie. Przy kilkugodzinnej sesji na pewno spoci nam się głowa. Mimo tego, pod względem ciepła oraz komfortu, powiedziałbym, że model ten mieści się w swoistym „standardzie” bez żadnego odchyłu.

Mikrofon

Mikrofon dołączany do zestawu jest w pełni odpinany. Wsadzamy go w dolną część jednej z muszli. Całość oparta jest na giętkim pałąku, który pozwala na dowolną regulację według preferencji. Wystarczy użyć minimalnej ilości siły, aby ustawić go w odpowiedniej pozycji przed naszymi ustami.

Do jakości dźwięku nie mam zastrzeżeń. Testy nagrywania głosu przebiegły pomyślnie, a moi współtowarzysze rozgrywki również potwierdzili, iż mówię w wyraźny sposób bez jakichkolwiek szumów i zniekształceń. Bez problemu porozumiemy się zarówno podczas gry, jak i rozmów na Skype czy innym komunikatorze. Warto jednak pamiętać, aby solidnie przysunąć mikrofon w kierunku ust – kiedy znajdzie się on dalej, marne szanse na to, abyśmy uniknęli szumów oraz niechcianych odgłosów.

Podsumowanie i ocena

Sharkoon SharkZone Gaming Headset H30 / fot. mobiManiaK.pl

Słuchawki Sharkoon SharkZone H30 to produkt warty uwagi. Jeżeli zastanawiacie się nad tym, co kupić do grania w cenie nie większej niż dwieście złotych, to wybór jest prosty. Co prawda użytkownicy wymagający uniwersalności mogą być zawiedzeni, jednak to, jak słuchawki radzą sobie w grach skutecznie rekompensuje niezadowolenie ze słabej jakości podczas odsłuchu muzyki. Cieszy fakt, iż wraz z headsetem otrzymujemy gamę akcesoriów, dwa kable oraz dobrej jakości mikrofon. Nie ma również co bać się o transport – materiałowy pokrowiec na pewno ochroni przed zachlapaniem oraz pozwoli na swobodne włożenie słuchawek do plecaka czy torby.

SharkZone H30 to budżetowe słuchawki z potencjałem, które zaskakują „na dwa razy” – po pierwszym wyjęciu ich z pudełka oraz dotknięciu, a także podczas pierwszych minut rozgrywki. Konkurencja może zacząć się już bać.

Ocena końcowa testu [1-10]: 7.0

ZALETY
  • Solidna konstrukcja;
  • Duża ilość akcesoriów;
  • Dobra izolacja;
  • Szczegółowy dźwięk w grach.
WADY
  • Kiepska jakość dźwięku podczas słuchania muzyki;
  • Krótki pałąk mikrofonu;
  • Słabej jakości pilot na kablu;

Aleksander Piskorz