Zmodyfikowane rowery elektryczne, oferujące znacznie większe możliwości w zakresie mocy i rozwijanej prędkości, to coraz większy problem na polskich drogach. Jego rozwiązanie nie jest proste, a egzekwowanie przepisów jest mocno ograniczone. Apele o zmiany pojawiają się coraz częściej.
Rozpędzają się do 50 km/h, nie spełniają norm i coraz częściej pojawiają się na ścieżkach
rowerowych i chodnikach. Nielegalne pseudorowery elektryczne to realne zagrożenie dla bezpieczeństwa wszystkich uczestników ruchu drogowego. Polski rynek jest zalewany przez pojazdy, które choć często nazywane są rowerami elektrycznymi, z prawnego i technologicznego punktu widzenia absolutnie nimi nie są.
Ten problem podnoszony jest coraz częściej przez różnorodne grupy zajmujące się bezpieczeństwem ruchu drogowego i rowerzystów, jak chociażby Polskie Stowarzyszenie Rowerowe. I choć na ulicach coraz częściej widać policjantów kontrolujących te nielegalne pojazdy, problem jest coraz bardziej poważny.
Rower elektryczny musi spełniać szereg zasad
Warto bowiem pamiętać, że każdy rower elektryczny musi spełniać wymagania odpowiedniej normy, Rozporządzenia UE oraz Ustawy Prawo o ruchu drogowym. Brak spełnienia tych wytycznych powoduje, że pojazd przestaje być rowerem, a staje się pojazdem silnikowym – co wiąże się z koniecznością jego rejestracji, obowiązkowym ubezpieczeniem OC, zakazem poruszania się po ścieżkach rowerowych, wymogiem posiadania prawa jazdy oraz stosowania homologowanego kasku motocyklowego.
Najczęściej źródłem nielegalnych, odblokowanych rowerów elektrycznych jest import tych pojazdów spoza Unii Europejskiej. Tropieniem tego procederu zajmuje się OLAF – europejska agencja ds. nadużyć finansowych. Do tej pory OLAF ujawnił m.in. stosowanie niewłaściwych kodów taryfy celnej pozwalających na obejście ceł antydumpingowych.
E-rowery jako zabawki czy meble ogrodowe
To oznacza, że rowery były zgłaszane jako meble ogrodowe czy zabawki. Popularne jest także fałszowanie kraju pochodzenia towaru – towary z Chin były „przerzucane” przez państwa trzecie, takie jak Turcja, Tajlandia czy Malezja, a następnie importowane jako produkty już niechińskie z nową dokumentacją.
To – z punktu widzenia polskiego uczestnika ruchu drogowego – naprawdę spory problem. Sprzęt wątpliwej jakości i przeciążone komponenty prowadzą do szybszego zużycia i większego ryzyka awarii. Brak dostosowania technicznego oznacza zagrożenie dla osób korzystających ze wspólnych przestrzeni, zwłaszcza, że rowerzyści pędzą na tych pseudorowerach z prędkościami nawet powyżej 50 km/h.
Korzystanie z pseudorowerów elektrycznych to poważne zagrożenie
Oprócz zagrożeń bezpieczeństwa nielegalne pseudorowery elektryczne niosą za sobą poważne konsekwencje prawne – zarówno dla użytkowników, jak i sprzedawców. Użytkownicy mogą być pociągnięci do odpowiedzialności za wykroczenia, przestępstwa, a także ponosić skutki w razie wypadków – od grzywien, przez utratę prawa jazdy, aż po odpowiedzialność cywilną i utratę ochrony ubezpieczeniowej.
Warto pamiętać, że sprzedaż nielegalnych rowerów to także kłopoty dla ich dystrybutorów – sprzedawcy narażają się na zarzuty współudziału w przestępstwie administracyjnym, podżegania do przestępstwa, a także odpowiedzialności za szkody – cywilne i materialne – i utratę ochrony w ramach polis OC przedsiębiorcy.
źródło: Polskie Stowarzyszenie Rowerowe
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
Zamiast debatować i wymyślać „koło” niech nasi kartoflano – buraczani politycy zobaczą jak ten problem został rozwiązany w Szwajcarii. Karać, karać barachło drogowe do bUlu.