>
Kategorie: LongformPozostali

Facebook – kto tu kogo wykiwał?


Zacznijmy od tego, że liczba użytkowników serwisu wynosi obecnie około 950 mln (dla porównania: 3 lata temu wskaźnik ten wynosił 240 mln). Każdego dnia FB odwiedza około 0,5 mld osób i nie można obok tej liczby przejść obojętnie. Takie audytorium stwarza wielkie możliwości i rozbudza wyobraźnię, ale rośnie liczba analityków, powtarzających, iż użytkowników nie można rozpatrywać w charakterze aktywów – przecież to, co było budowane przez ostatnie lata może się rozsypać w bardzo krótkim czasie. A odpływ użytkowników oznacza śmierć biznesu. Zresztą, nawet jeśli uznamy użytkowników za aktywa, to jak można wycenić ich wartość? Ile jest warte 950 mln osób zarejestrowanych w serwisie? O ile można wycenić technologie (choć czasem sprawia to spore problemy), infrastrukturę i dodać do tego pieniądze zgromadzone przez firmę, to w przypadku użytkowników nie pójdzie już tak łatwo (choć na dobrą sprawę, gdy spojrzy się na kapitalizację, to okaże się, że właśnie tego dokonano: 1 użytkownik wart jest około 100 dolarów).

Na dzień dzisiejszy głównym źródłem przychodów Facebooka jest reklama (aż 85%). W roku poprzednim liczba reklam wzrosła w porównaniu do roku 2010 aż o 42%. Sieć społecznościowa zarabia także całkiem sporo na grach internetowych (jako przykład wystarczy wymienić stworzoną przez firmę Zynga grę FarmVille). Ile można na tym zarobić? W roku ubiegłym przychody firmy wyniosły 3,7 mld dolarów, a zysk ukształtował się na poziomie 1 mld dolarów (pierwszy kwartał bieżącego roku to przychody na poziomie 1 mld dolarów). Jeżeli porównamy to z rokiem 2010, to da się zauważyć poważne wzrosty: przychody w roku 2010 wyniosły 1,9 mld dolarów, a zyski 606 mln dolarów. Dynamika wzrostu świetna, ale czy usprawiedliwia ona kapitalizację firmy na poziomie ponad 100 mld dolarów? Każdy musi sobie sam odpowiedzieć na to pytanie.

Czy na Facebooku będzie można jeszcze zarobić? / Fot. Frog 974, Fotolia

Warto wspomnieć o ankiecie, jaką przed IPO wspólnie przeprowadziły CNBC oraz Associated Press. Jej wyniki pokazały, iż tylko 1/3 Amerykanów uważała, że wysoka wycena akcji Facebooka jest uzasadniona i odpowiada potencjałowi firmy oraz jej wynikom. Ponad 50% uczestników badania stwierdziło, że cena jest niesprawiedliwa. Paradoksalnie jednak tyle samo osób uważało, iż inwestycja w akcje FB jest dobrym pomysłem na ulokowanie pieniędzy. Sytuacja jest zatem trochę dziwna, ale najlepiej obrazuje ona to, co obserwowaliśmy przez ostatnie kwartały, a zwłaszcza ostatnie tygodnie.

Co dalej?

Krytycy Facebooka od tygodnia powtarzają, że ich przewidywania były słuszne i żaden inwestor, który kupił akcje sieci społecznościowej nie może mieć pretensji do nikogo oprócz siebie (swoją drogą, w Internecie można natrafić na pytania, czy uczciwe jest naśmiewanie się z akcjonariuszy już po fakcie? Czy dzisiejsi krytycy byli tacy pewni swego jeszcze dwa tygodnie temu? I czy przyznaliby się do błędu, gdyby Facebook odniósł sukces podczas IPO?). Spora część ekspertów nie przekreśla jednak FB i radzi poczekać na dalszy rozwój wypadków. Przecież umiejętne pokierowanie firmą może doprowadzić nie tylko do odrobienia strat, ale też do znacznego przekroczenia poziomu 38 dolarów za akcję. Jako przykład wymienia się tu firmę Linkedln (specjalnie wybierano przedstawiciela branży internetowej), która weszła na giełdę rok temu. Po sześciu miesiącach cena jej akcji była niższa o 30%, a dziś kosztują one dwa razy więcej, niż w dniu debiutu (wystarczyły dobre wyniki za pierwszy kwartał bieżącego roku).

Na drugim biegunie mamy rzecz jasna akcje Grouponu, debiutującego na giełdzie w listopadzie. Od tego czasu kapitalizacja firmy spadła o połowę i nic nie zapowiada szybkiego powrotu do starej wyceny. Trudno dzisiaj stwierdzić, jak potoczą się losy Facebooka, ponieważ mamy w tym przypadku do czynienia z zupełnie nowym zjawiskiem – firmy i jej losów na giełdzie nie można do niczego porównać, ani odnieść, co stwarza pewne problemy i rodzi niepewność. Warto jednak zastanowić się, czy akcjonariusze mają podstawy ku temu, by wyczekiwać poprawy sytuacji?

Na świecie nieustannie przybywa nowych internautów (głównie w krajach wchodzących i nierzadko odbywa się to za sprawą szybkiego rozwoju sektora urządzeń i usług mobilnych), więc można założyć, że Facebook będzie zyskiwał nowych użytkowników. Na pewno? Największa na świecie sieć społecznościowa już dziś posiada kilku rosnących w siłę konkurentów. Co prawda, są to raczej lokalni gracze (WKontakte w krajach WNP, Qzone w Chinach), ale odbierają oni serwisowi setki milionów potencjalnych użytkowników. Niedługo startuje SalamWorld – sieć społecznościowa przeznaczona dla wyznawców islamu. Jej twórcy spodziewają się w ciągu kilku najbliższych lat przyciągnąć 150 mln osób. A na tym zapewne się nie skończy. O nowych użytkowników może być FB ciężko, więc należy się skupić na tym, co dostępne jest dziś. A to oznacza, że firma musi znaleźć sposób na to, by ludzie korzystający z serwisu spędzali nim coraz więcej czasu. Potrzebne będą zatem nowe usługi i ciekawe funkcje, które zatrzymają ludzi na Facebooku i przekonają ich, że serwis jest nie tylko czymś interesującym, ale wręcz potrzebnym.

Poważnym problemem będzie temat reklamy. Z jednej strony firma musi intensyfikować ten sektor swej działalności by wzrastały zyski, ale poczynania te stanowią pewne zagrożenie – użytkwonicy mogą mieć w pewnym momencie dość nadmiernej liczby reklam i opuszczą FB. Zuckerberg i jego pracownicy stąpają zatem po kruchym lodzie. Korporacja zrobi zapewne wiele, by wpisać się w znaczenie znanego porzekadła i nasycić wilka pozostawiając jednocześnie owcę przy życiu. Fakt, iż interes użytkowników i akcjonariuszy nie idzie w tym przypadku w parze może poważnie wpłynąć na przyszłość serwisu. Rozsądnym i stosunkowo mało inwazyjnym rozwiązaniem wydaje się być optymalizacja reklamy. Na czym miałoby to polegać?

Maciej Sikorski

Komentarze

  • Cena akcji byla wyswietlana juz na dlugo przed startem.Az do samej sesji utrzymywala sie na poziomie wyceny IPO czyli 38 dolarow i w zaden sposob nie chciala pojsc wyzej,kazdy podskok byl natychmiast zbijany a i chetnych na akcje nie bylo widac,patrzac na wolumen.
    Kazdy myslacy trzezwo a nie napedzany chciwoscia od razu musial dojsc do wniosku,ze cos jest nie tak i kazdy taki ktos dal od razu zlecenie sprzedazy.
    Dzis wydaje sie oczywiste,ze banki i wielcy inwestorzy ostrzezeni przez Morgana wyciagneli cene na starcie,pozbywajac sie akcji i zarabiajac ogromne sumy.Jak zwykle"smierc frajerom".
    Jedynym wyjsciem z tak watpliwej sytuacji powinno byc uniewaznienie
    IPO i zwrot pieneidzy z konta facebook'a na konta zapisujacych sie.Ale do tego oczywiscie nie dojdzie,bo to praktycznie zablokowalo by na zawsze prace gieldy w przyszlosci i wszellkie inne emisje.
    Facebook jest ewenementem,bo to firma,ktora przeciez niczego nie produkuje;wielki odkurzacz do wysysania nadwyzek pieniadza.Te pieniadze,wydane na bezsensowne akcje,moglyby przeciez pojsc na zakup realnych towarow i pobudzic gos[podarke.Z drugiej strony,jakas tam,niewielka czesc dzieki reklamom spowoduje to samo.
    I jeszcze jedno: nie sprawdzalem stanu aktualnego,bo jestem w podrozy,ale w dniu IPO CNN podawal,ze Zuckerberg zatrzyma ok. 31 % akcji.Warto tez pamietac,ze to nie jego pieniadze stworzyly firme,ale pieniadze sponsorow,a jak bylo widac na starcie,bylo ich bardzo wielu;dzis wszyscy sa w grupie najbogatszych.